Nadzwyczajna sesja Rady Miasta płocka trwała krótko, na sali nie było wszystkich radnych, natomiast osoby, które zabierały głos, nie szczędziły krytyki, a nawet pojawiła się sugestia, że można te pieniądze przeznaczyć na zupełnie inny cel niż nabrzeże.
Na samym początku prezydent tłumaczył, że do zwołania nadzwyczajnej sesji w trakcie wakacji zmusiły okoliczności. Poprosił radnych o dołożenie 4,5 mln zł na rewitalizację bulwarów wiślanych.
- Środki, które zabezpieczyliśmy w budżecie, nie pozwalają rozstrzygnąć postępowania przetargowego.
Firmę, która w przetargu proponowała najmniejszą cenę, odrzucono z powodu braku wymaganego dokumentu. Aby jednak wybrać inną firmę, potrzebna jest wyższa kwota niż dotychczas zarezerwowano (nie 27 mln, tylko 31,5 mln zł). Ratusz stara się o środki z unijnego konkursu, licząc że uda się nimi zrefundować wydatki na realizację.
[ZT]16044[/ZT]
Ponadto Ratusz musi zwrócić część unijnego dofinansowania do projektu e-urząd. - W toku kolejnych kontroli zgłoszono uwagi. Odwoływaliśmy się i kolejne sądy przyznawały nam rację – tłumaczył prezydent. - Niestety w najwyższej instancji, w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, przegraliśmy i musimy zwrócić Mazowieckiej Jednostce Wdrażania Programów Unijnych kwotę miliona złotych wraz z odsetkami – czyli 1,3 mln zł.
[ZT]16049[/ZT]
W obu przypadkach chodziło o dokonanie przesunięcia pieniędzy z wpływów z podatku dochodowego od osób prawnych (CIT).
Mieszkaniec Paweł Stefański od razu zapytał prezydenta o sprawę nabrzeża.
- To w końcu będzie remont czy rewitalizacja, bo już sam nie wiem? - nawiązał do używanej terminologii przez prezydenta. - Lepiej zostańmy przy wersji z remontem. Nie używajmy zagranicznych słów, jeśli nie bardzo wiemy, co one oznaczają. Mogę się założyć, jak tak patrzę, że trzy czwarte z radnych nie wie do czego ma dołożyć te 4,5 mln zł i co tam zostanie zrealizowane. Bo niby na co nam te dwie ostrogi, w tym jedna, która podzieli przystań na dwie części? Już nawet nie mówię o tak radosnej twórczości, jaką jest skwer biznesu. Powiedziałbym, że ktoś tu zamierza wykorzystać pomysł kiepskiego architekta, który odpowiada za Orlen Arenę, generujący koszty amfiteatr i molo. Może po odchudzeniu projektu o tę jedną ostrogę, wystarczy pieniędzy bez dokładania 4,5 mln zł? Aby nie było konieczności zwrotu pieniędzy, które wydamy na jakieś fanaberie.
Także Jan Wyrębkowski wspomniał o złożeniu u prezydenta petycji, aby odstąpić od przetargu, który nie leży w interesie publicznym. Przypominał skutki powodzi z 1982 roku, coraz większą ilość rumoszu rzecznego.
- Tu potrzeba wizji na całe nabrzeże, a nie zlepka pomysłów.
Radny Marek Krysztofiak też miał obiekcje:
- Panie prezydencie, zwołał pan sesję nadzwyczajną, aby móc przystąpić do realizacji nabrzeża. A gdyby tak pan prezydent przesunął te 4,5 mln zł na budowę nowego przedszkola na Wielkiej Płycie, byłoby zapewnione pewnie 75 proc. środków.
Do tych wypowiedzi odniósł się także prezydent, który stwierdził, że na sali dyskusja nie odnosi się do samej idei realizacji nabrzeża. - Staramy się o pozyskanie środków z Unii Europejskiej, a tu kluczowym słowem jest rewitalizacja. Projekt okroiliśmy. W tym konkursie maksymalnie można otrzymać 20 ml zł. Jeśli państwo radni nie wyrażą zgody i nie dołożą 4,5 mln zł na dzisiejszej sesji, wówczas cały projekt nie będzie mógł być realizowany i stracimy szansę na staranie się o te środki z konkursu. Powodzie już się zdarzały i nie tylko u nas. Nie da się wszystkiego przewidzieć.
Radnemu Markowi Krysztofiakowi prezydent przypomniał, że powstaną dwie koncepcje dla Miejskiego Przedszkola nr 17. - Kwota 4,5 mln jest zbyt mała na budowę nowej placówki. Potrzeba około 6 mln zł. Musimy mieć także na względzie celowość wydatkowania pieniędzy, czy bardziej racjonalna jest budowa nowej placówki czy adaptacja budynku, który i tak by tego wymagał, natomiast przestrzeń po starym przedszkolu mogłaby służyć mieszkańcom. Jeszcze przyjdzie czas na dalszą dyskusję.
Wiceprezydent Jacek Terebus przekonywał, że w obecnych zamierzeniach nie ma elementów, którym mogłaby zagrozić powódź. Zresztą budynek Morki taką powódź przetrwał. W projekcie mola była już ostroga, druga to slip.
- Budujemy obiekty, które nie będą służyły do stałego przebywania. Nie ma już kapitanatu czy hangarów. Uporządkujemy alejki spacerowe, przesuniemy drogę na podskarpie.
Za konieczną uznał budowę dużej ostrogi, która miałaby ochronić plażę przed zabieraniem jej przez wodę.
W głosowaniu obecni radni PiS wstrzymali się od głosu. W sesji nie uczestniczyli: Leszek Brzeski, Wioletta Kulpa i Marcin Flakiewicz z klubu radnych PiS, Tomasz Kominek i Małgorzata Struzik z klubu PSL.