Dariusz Smolarski, Piotr Markowski, Piotr Kelm i Marek Karwowski podczas kolejnego koncertu z cyklu „Szalom na Kwiatka” po raz kolejny udowodnili, że muzycy pochodzenia żydowskiego ponieśli olbrzymie zasługi dla rozwoju muzyki.
Trudno wyobrazić sobie historię muzyki bez Leonarda Bernsteina, Irwinga Berlina czy Geroge'a Gershwina. Rozwój musicalu bez „West Side Story” czy „Skrzypka na dachu”. Wreszcie polskie filmy dwudziestolecia międzywojennego bez wielkich szlagierów Jerzego Petersburskiego i Henryka Warsa.
Program karnawałowego koncertu z cyklu „Szalom na Kwiatka” został ułożony tak, aby bawić publiczność, przy okazji nieustannie ją zaskakując. Przykład? – opowiedziana przez Marka Karwowskiego historia George'a Gershwina. O tym, że był on genialnym twórcą „Błękitnej Rapsodii”, „Amerykanina w Paryżu”, „Porgy and Bess”czy mnóstwa innych kompozycji wie niemal każdy meloman. Ale kto orientuje się, że ów muzyczny geniusz naprawdę nazywał się Jacob Gershowitz, a jego ojciec pochodził z Petersburga?
Utwory Gershwina stanowiły jedną z części styczniowego koncertu „Szalom na Kwiatka”. Była również sekwencja związana z musicalem „West Side Story” oraz suita składająca się z najbardziej charakterystycznych fragmentów „Skrzypka na dachu”.
Polski akcent to wspomniane wcześniej kompozycje Henryka Warsa i Jerzego Petersburskiego, wśród których znalazły się między innymi „Już taki jestem zimny drań”, „Tango Milonga” czy „Już nie zapomnisz mnie”.
Koncert z cyklu „Szalom na Kwiatka” zgromadził – jak zawsze – komplet publiczności, która do ostatniego miejsca wypełniła niewielką salę ekspozycyjną Muzeum Żydów Mazowieckich.