reklama

Mnóstwo omdleń na półmaratonie. Karetki nie nadążały jeździć

Opublikowano:
Autor:

Mnóstwo omdleń na półmaratonie. Karetki nie nadążały jeździć - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDla kilku osób niedzielny Półmaraton Dwóch Mostów zakończył się na szpitalnym oddziale ratunkowym. Karetki pogotowia nie nadążały jeździć do biegaczy potrzebujących pomocy i niektórzy dłużej musieli czekać na ratowników. Tak wygląda ciemna strona największej płockiej imprezy biegowej.

Dla kilku osób niedzielny Półmaraton Dwóch Mostów zakończył się na szpitalnym oddziale ratunkowym. Karetki pogotowia nie nadążały jeździć do biegaczy potrzebujących pomocy i niektórzy dłużej musieli czekać na ratowników. Tak wygląda ciemna strona największej płockiej imprezy biegowej.

Radość z pokonania słabości, duma z osiągniętych wyników, wspaniała atmosfera - okazuje się, że to tylko jedna strona wczorajszego Półmaratonu Dwóch Mostów. Druga strona medalu jawi się jednak zdecydowanie mniej wesoło. Bo mimo przesunięcia godziny startu półmaratonu, które zarządzono specjalnie po to, by uczestnicy nie biegli, gdy z nieba leje się największy żar, nie udało się uniknąć wielu zasłabnięć i omdleń wśród uczestników imprezy. Dla niektórych bieg w blisko 30-stopniowym upale zakończył w szpitalu. 

Na pomoc czekali 20 minut

Oto relacja naocznego świadka sytuacji, do której doszło na ulicy Mostowej, a więc niemal tuż przed samą metą: "Działo się to w końcówce biegu. Jeden z uczestników opadł z sił już na Mostówce, prowadził go brat. W pewnej chwili mężczyzna osłabł już na tyle, że musiał się położyć. Wśród osób, które dopingowały biegaczy, była pielęgniarka, która zaczęła pomagać mężczyźnie, chłodząc go wodą. Świadek, który relacjonuje zdarzenie, zadzwonił pod numer alarmowy 112, a dyspozytor przyjął zgłoszenie. Na miejscu pojawiła się również policjantka, która nie zdoławszy nadać komunikatu radiowo, z prywatnej komórki zadzwoniła po pogotowie. Stan mężczyzny - zdaniem świadka zdarzenia - cały czas się pogarszał, w pewnym momencie zaczął wymiotować.

Pomoc przybyła jednak dopiero po ok. 20 minutach - najpierw przyjechali ratownicy na quadzie, a po nich karetka pogotowia, która zabrała mężczyznę do szpitala.

-  Dlaczego tak długo trzeba było czekać na pogotowie, skoro impreza miała zabezpieczenie medyczne? - zastanawia się płocczanin.

Z wyjaśnień Ratusza wynika, że choć organizator zabezpieczył imprezę na odpowiednim poziomie (jak powiedział nam Hubert Woźniak z Ratusza, nad bezpieczeństwem czuwały trzy ekipy pogotowia, 12 ratowników Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i 140 wolontariuszy z przeszkoleniem medycznym), okazało się to niewystarczające w stosunku do potrzeb.

Pogotowie: Karetki nie nadążały jeździć 

W niektórych przypadkach nie trzeba było zabierać biegaczy do szpitala albo wystarczyła doraźna sprawna pomoc wolontariuszy. Niestety, zdarzały się też bardzo niebezpieczne sytuacje, gdy dana osoba otrzymawszy pomoc po zasłabnięciu, ruszała w dalszy bieg. Wycieńczony organizm zdołał przebiec kilka metrów i ponownie słabł i to już na tyle, że konieczna była interwencja pogotowia. Z relacji świadków wynika, że zdarzały się też sytuacje, w których mało brakowało, że bieg skończyłby się tragicznie.

- Mieliśmy bardzo wiele zgłoszeń o omdleniach i zasłabnięciach spowodowanych ogromnym wysiłkiem podczas upału  - potwierdza Lucyna Kęsicka, dyrektorka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego (to właśnie WSPRiTS odpowiadało za zabezpieczenie medyczne półmaratonu).  - Mimo że zabezpieczenie imprezy było na odpowiednim poziomie, karetki nie nadążały jeździć do osób potrzebujących pomocy. Poza trzema przewidzianymi karetkami uruchomiono dodatkowe ambulanse.

Z tego właśnie powodu - wyjaśnia nasz rozmówczyni - zdarzało się, że oczekiwanie na pomoc trwało dłużej. - Udzielenie pierwszej pomocy, a następnie przewiezienie pacjenta do szpitala i przekazanie go na szpitalny oddział ratunkowy zajmuje średnio ponad godzinę - wskazuje  dyrektorka WSPRiTS. - Dopiero po tym czasie karetka jest wolna i może jechać do kolejnego pacjenta.Ostatecznie po biegu na szpitalny oddział ratunkowy trafiły cztery osoby.

Ogromna liczba omdleń wyjaśnia także to, dlaczego policjantka, która pojawiła się na Mostówce, musiała dzwonić z prywatnego telefonu.

- Nie była to wina wadliwego sprzętu, po prostu z powodu liczby połączeń dotyczących omdleń funkcjonariuszka nie mogła uzyskać połączenia drogą radiową przez radiotelefon i zgodnie z wytycznymi w sprawach pilnych skorzystała z połączenia telefonicznego - mówi rzecznik płockiej policji, Krzysztof Piasek. 

Również z jego informacji wynika, że biegacze, zwłaszcza podczas drugiego okrążenia, bardzo często potrzebowali pomocy medycznej. 

[ZT]13303[/ZT]

Fot. Emil Grochowski

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE