reklama

Mieszkaniec o starówce: Nikt nie chce żyć między pijaństwem a śmieciami

Opublikowano:
Autor:

Mieszkaniec o starówce: Nikt nie chce żyć między pijaństwem a śmieciami - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości– W stosunku do mieszkańców Podolszyc jesteśmy bez szans, bo to się nie przełoży na głosy w wyborach. Chyba że ruszy się sumienie władz – mówił jeden z mieszkańców Płocka na spotkaniu poświęconym zmianom w Płockim Programie Rewitalizacji.

– W stosunku do mieszkańców Podolszyc jesteśmy bez szans, bo to się nie przełoży na głosy w wyborach. Chyba że ruszy się sumienie władz – mówił jeden z mieszkańców Płocka na spotkaniu poświęconym zmianom w Płockim Programie Rewitalizacji.

W ubiegły czwartek odbyło się pierwsze spotkanie w ramach konsultacji zmian w Płockim Programie Rewitalizacji, czyli dokumencie powstałym pod koniec 2016 r. Frekwencja była niewielka (13 osób). Na wstępie padła definicja rewitalizacji:

– Rewitalizacja to złożony proces dotyczący aspektów społecznych, gospodarczych, środowiskowych czy przestrzennych. Ma na celu wyciągnięcie obszaru ze stanu kryzysowego. Proces najczęściej inicjują lokalne władze samorządowe – mówił Michał Balski, kierownik referatu rewitalizacji i estetyzacji miasta w płockim Ratuszu.

Najwięcej proponowanych zmian odnosi się do listy opisanych przedsięwzięć. Niektóre wykreślono (np. zagospodarowanie kotłowni przy ul. Kredytowej 34 na cele społeczo-kulturalno-sportowe, Centrum Rozwoju Ekonomii Społecznej). – M.in. dlatego, że czas ich realizacji minął, a podmioty, które miały je realizować, tych zadań się nie podjęły – tłumaczył Balski. Np. nieruchomości przy Kościuszki 22 i 22a zmieniły właściciela (zostały sprzedane przez spółkę ARS). Dodatkowo nowe zagospodarowanie pl. Narutowicza przeniesiono na listę A zawierającą przedsięwzięcia podstawowe, natomiast połączenie mechaniczne (windę szynową lub schody ruchome), które miałoby powstać między pl. Obrońców Warszawy i nabrzeżem przeniesiono do listy B. Na liście A mamy teraz np. zagospodarowanie parku nad Jarem na osiedlu Skarpa czy też adaptację budynku przy Miodowej 13 na na potrzeby instytucji publicznych i budowę bądź przebudowę budynków (jako rozwój budownictwa czynszowego) pod następującymi adresami: Kwiatka 28, 32, 34 oraz Królewiecka 4.

Z dotychczasowej listy zrealizowano 11 projektów (to m.in. zagospodarowanie nabrzeża, adaptacja budynku szkoły na potrzeby Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki, modernizacja obiektu usługowo-handlowego na osiedlu Miodowa oraz kompleksu sportowego przy ul. Teligi, działanie miękkie: streetworking), 26 zrealizowano częściowo (są wieloletnie), 46 w trakcie realizacji, natomiast 13 jest na etapie przygotowawczym. Ponadto w latach 2017-2018 na działania związane z realizacją PPR wydano 214,5 mln zł, w tym z budżetu miasta 126 mln zł.

– Przypomnę, że rewitalizacja to nie remont czy odpicowanie elewacji. Co my właściwie w wyniku tej rewitalizacji chcemy uzyskać? – dopytywał mieszkaniec, Paweł Stefański, z kolei Balski odpowiadał, że chodzi o zmianę jakościową na obszarach zdegradowanych, aby zniwelować takie negatywne zjawiska, jak ubóstwo, wysoki poziom przestępczości, jednocześnie podnosząc jakość infrastruktury mieszkaniowej służącej mieszkańcom. To zastanowiło kolejnego mieszkańca, Piotra Żółtowskiego. – A najważniejszym celem nie powinno być dążenie do zwiększenia liczby mieszkańców? Jeśli ich nie będzie, to nie ma czego komu podnosić – wyjaśniał. Dawał przykład przeniesienia POKiS-u, który spowodował pewien odpływ osób z ul. Tumskiej. – Nowy obiekt z pewnością jest atrakcyjniejszy, samego projektu nie neguję, bo był zrobiony w dobrej wierze, ale takie przenoszenie powoduje zmniejszenie liczby użytkowników Tumskiej, którzy mogliby zaparkować na nowym parkingu ARS-u, zjeść coś w lokalu.

Obecni na spotkaniu zarzucili autorom PPR jeszcze więcej. – W mieście są do rozwiązania problemy społeczne, gospodarcze, urbanistyczno-architektoniczne. Wśród tych, którzy się nimi zajmują, nie widać wizjonera.

Żółtowski dodawał, że nowy budynek Sądu Rejonowego powstaje poza centrum miasta, a to oznacza kolejny ubytek osób ze starówki. – Nawet jeśli budynki wyglądają pięknie, a nie ma mieszkańców, sukces działań jest połowiczny.

Balski przypominał, że pozostaje Młodzieżowy Dom Kultury, lada moment zostaną wręczone klucze do mieszkań w kamienicy przy Sienkiewicza. Ponadto budynki – chodzi o Kolegialną 12, Kazimierza Wielkiego 6, Stary Rynek 10 i 12 – zostaną odbudowane, rozbudowane bądź wyremontowane. Dyskutowano czy warto było wydać tyle pieniędzy na realizację kamienicy przy Sienkiewicza 38. – Za te pieniądze można by było wyremontować trzy inne obiekty – uważał Paweł Stefański. – Jeśli mamy przyciągnąć mieszkańców do centrum, trzeba najpierw zaoferować im odpowiedni standard. Aby chcieli tu mieszkać ludzie, których na to stać i dostali to, czego oczekują.

– Przyjdą, tylko w pewnym momencie – przekonywał Balski. – Nie tylko efekt się liczy, ale też w jaki sposób został on osiągnięty, bo jeśli po czasie, to już zapotrzebowania nie będzie – odparł kolejny mieszkaniec, Waldemar Ejdys. - Czas płynie, oczekiwania będą rosły – skwitował. Balski odpowiadał: – Ma pan prawo czuć, że to wszystko realizowane jest zbyt wolno. W Wałbrzychu w krótkim czasie rzucono dużo pieniądze. To miała być taka pokazówka, cacuszko. Spacerujemy w niedzielę, jest godz. 20.00-21.00, pusto, ani kafejki, ani ludzi. Na każdej kamienicy czerwona tabliczka. Jakiś urząd. Kiedy wszyscy kończą pracę i wyjeżdżają, przestrzeń staje się pusta.

Zdaniem Stefańskiego rewitalizacja powinna być inwestycją. Wydatki mają się zwrócić. – Powinien nastąpić efekt mnożnikowy. Tak, by pieniądze wydane przez Ratusz spowodowały, że prywatni inwestorzy wydadzą kolejne środki.

Żółtowski powtarzał, że na pewno jest sporo osób, którzy chętnie zamieszkaliby w centrum Płocka. – Ale w lepszym centrum. Determinacja władz miasta była widoczna przy powstawaniu obwodnicy. Tu jej nie widać.

Ejdys sugerował, aby dołożyć pieniędzy, szybciej wyremontować przynajmniej połowę obiektów, co mogłoby doprowadzić do mierzalnych efektów i przyciągnąć kapitał prywatny. – Potrzebna jest jednak spójna wizja. Z tych 46 budynków pewnie część to własność prywatna – dodał. Nie widział też synergii między planami dotyczącymi pl. Narutowicza, pl. Obrońców Warszawy, Nowego Rynku, natomiast według Balskiego modernizacja placów przyciągnie ludzi. Ejdys pytał: – Gdzie jest człowiek, który nad tym panuje? Teraz co rusz ktoś wyskakuje z nowymi pomysłami w nowych miejscach, które nie tworzą całościowego obrazu. Jeden plac powinien być bardziej parkowy, inny bardziej betonowy.

Nie uszło uwadze także zachowanie niektórych mieszkańców. Starówkę nazwano wręcz „open space dla pijaństwa”. – Na Podolszycach jakoś nie załatwiają swoich potrzeb przy bramie i nie piją na schodkach. I nie mam na myśli wyłącznie czasu, kiedy trwają festiwale – zastrzegał Żółtowski. – To nie sprzyja rewitalizacji. Nikt nie chce żyć między pijaństwem a śmieciami. Starówka zmieniła się w plac zabaw mieszkańców z innych dzielnic.

Do dyskusji włączył się mieszkaniec starówki, Jerzy Skarżyński. Tłumaczył, że miasto wydaje na festiwale duże pieniądze, ale umyka aspekt edukacyjny. – Kiedyś spytałem festiwalowiczów, co wiedzą o Płocku. Znali tylko Orlen. Wskazałem Małachowiankę. Nie kojarzyli. Kiedy opowiadałem, oniemieli. Czy naprawdę nie można przy takich pieniądzach, jakie są wydawane na organizację Audioriver, bardziej zadbać o ściągawkę zawierającą wiedzę na temat Płocka? Jeśli władze nadal nie będą wiedziały co to znaczy normalna promocja miasta, będą miały kłopoty hotele czy restauracje.

Wypomniano też „pusty” amfiteatr. Balski zastrzegał: – Festiwale nie są przedmiotem rewitalizacji.

Inny uczestnik, mieszaniec osiedla Skarpa, proponował organizowanie wydarzeń integrujących mieszkańców np. święto ulicy, z kolei mieszkaniec Radziwia, Bogusław Osiecki, zalecał większą współpracę z partnerami społecznymi. Nawiązano do pustostanów na starówce. – Nikt tu nie chce kupować mieszkań – rozkładał ręce Jerzy Skarżyński. – Można za to robić co się komu żywnie podoba, jeśli chodzi o hałas. I nie tylko o hałas. Jako mieszkańcy zostaliśmy uznani za stronę w przypadku Budizolu, który chciałby zabudować działkę przy ul. Piekarskiej. Ale dla urzędu już stroną nie jesteśmy... Nie mamy wpływu na to, co inwestor chce budować na koronie skarpy. Budowany jest potężny kompleks sakralny. Tam nie ma miejsca by wjechały autokary. Niedawno nawet karetka nie mogła przejechać. Wyjmują słupki i wjeżdżają na teren Budizolu – na co Balski tłumaczył, że takie rzeczy będą sprawdzane w momencie oddawania obiektu, bo teraz to plac budowy.

Piotr Żółtowski na koniec prosił: – Podkreślcie w PPR działania zmierzające do zwiększenia liczby mieszkańców, aby przez pryzmat tego kryterium rozpatrywać poszczególne przedsięwzięcia.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo