reklama

Mamy w Izraelu stowarzyszenie płocczan [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

Mamy w Izraelu stowarzyszenie płocczan [WYWIAD] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- Gdy płocczanie, którzy wyjechali do Izraela, wspominali o Tumach, Wiśle, katedrze – to oczy błyszczały im ze wzruszenia - mówił nam Jakub Guterman, płocki Żyd z Izraela, z którym rozmawialiśmy z okazji otwarcia Muzeum Żydów Mazowieckich.

- Gdy płocczanie, którzy wyjechali do Izraela, wspominali o Tumach, Wiśle, katedrze – to oczy błyszczały im ze wzruszenia - mówił nam Jakub Guterman, płocki Żyd z Izraela, z którym rozmawialiśmy z okazji otwarcia Muzeum Żydów Mazowieckich.

Jakub Guterman ma 78 lat. Jest malarzem, tłumaczem, przewodnikiem. Urodził się w 1935 r. w Płocku, gdzie zastał go wybuch II wojny światowej. Podczas okupacji jego ojciec, Symcha Guterman, opisał w pamiętniku warunki życia w płockim getcie. Zapiski zostały schowane w butelkach i zakopane w piwnicy  (oficjalnie mówiło się, że zaginęły). Zostały odnalezione dopiero po blisko  40 latach. Po polsku wydano je w 2004 jako „Kartki z pożogi”. Jak pisze Grzegorz Gołębiewski w "Notatkach Płockich", po likwidacji  płockiego getta Jakub Guterman razem z rodzicami został wywieziony do obozu  w Działdowie, następnie do Ostrowca.Udało im się na  szczęście uciec na aryjską stronę. Ojciec, żołnierz Armii Krajowej zginął w Powstaniu Warszawskim 1 sierpnia 1944 r. Jakub Guterman po wojnie wrócił do Płocka, jednak po  kilku latach wyjechał do Izraela. Mieszka tam do dziś, ale często odwiedza rodzinne miasto. Nie zabrakło go na otwarciu Muzeum Żydów Mazowieckich.

Jest Pan przedstawicielem zrzeszenia byłych mieszkańców Płocka, żyjących obecnie w Izraelu. Jak duża jest to grupa?

Wyjechałem z mamą do Izraela w 1950 roku. Jeżdżąc z nią co roku na zjazdy płocczan, zawsze byłem pełen podziwu, bo ta grupa była naprawdę imponująca. Nietrudno było zauważyć, jak wielkim sentymentem darzyli Płock wszyscy ci ludzie. Mimo, że stracili tutaj swoich rodziców, że ich najbliżsi zginęli tu lub stąd wywożeni byli do obozów zagłady. Kiedy jednak wspominali Płock, gdy mówili o Tumach, Wiśle, katedrze – to oczy błyszczały im ze wzruszenia. Niestety, biologia ma swoje prawidła i ludzie umierają. Obawiałem się, że gdy pierwsze pokolenie wymrze zupełnie, nasze stowarzyszenie przestanie istnieć. A jednak stało się zupełnie inaczej. Okazało się, że ci najstarsi sentyment do Płocka przekazali drugiemu pokoleniu. Spotykamy się raz do roku. Właściwie nie ma już przedstawicieli pierwszego pokolenia. Niektórzy mówią po polsku z wielkim trudem, inni nawet się nie starają używać języka swoich przodków. Ale każdy mówi o Płocku z wielkim sentymentem.

Jak mieszkający w Izraelu płocczanie odebrali kilka lat temu informację o zawiązaniu się nieformalnej grupy, która postawiła sobie za cel odrestaurowanie synagogi?

- To jak dla mnie troszeczkę za trudne pytanie, bo moje związki z innymi płocczanami z Izraela troszeczkę się rozluźniły.

W takim razie proszę powiedzieć, jakie były Pańskie odczucia?

Nie ukrywam, że bardzo się wzruszyłem. Od 25 lat oprowadzam wycieczki po Płocku. Zaraz po opuszczeniu Okęcia zabieram wycieczkowiczów do mojego rodzinnego miasta. Wszyscy są jeszcze bardzo zmęczeni po nieprzespanej nocy. Przez wiele lat bolało mnie bardzo, że władze miejskie nie wysiliły się nawet na to, by zrobić chociaż małą tabliczkę. Można byłoby napisać na niej, że przed wojną, przed zagładą co trzeci mieszkaniec Płocka był Żydem. Mieli oni swój skład w rozwój kulturalny i gospodarczy tego miasta. Pamiętam, że jako mały chłopak chodziłem na boisko na końcu Płocka. Tam był cmentarz, można było na nim obejrzeć stare nagrobki. Niestety, łaziły tam kozy, a nagrobki poznikały. Kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, często rysowałem Dużą Bożnicę. Miałem nadzieję, że po wojnie władze miasta zrobią tu dom kultury, a może miejską bibliotekę… Niestety, stało się inaczej. Wszystko zostało rozebrane, skasowane. Jak pisał Antoni Słonimski w „Elegii miasteczek żydowskich”, pobielono wszystko wapnem jak po zarazie. Trudno mi było z tym żyć. Dlatego do głębi serca wzrusza mnie wyczyn grupy ludzi, którzy dokonali czegoś wspaniałego. I to nie były władze miasta, ale normalni ludzie. Żydzi już tutaj nie przyjadą. Nie będą się tutaj modlić, nie będą zakładali rytualnych szat. To miejsce staje się niezwykle ważne dla historii Polski, dla tradycji naszego miasta. To wspaniały wyczyn, który podtrzymuje pamięć tych, którzy polegli, którzy zginęli w komorach gazowych Treblinki. To, co się stało, jest szlachetne i piękne.

To miejsce ma mieć wiele różnych funkcji. Nie będzie służyło wyłącznie jako muzeum. Jak powiedział wiceprezes stowarzyszenia Konrad Jaskóła, ma to być Miejsce Spotkań Kultur. Możemy się więc zapewne spodziewać tutaj różnych konferencji, koncertów, spotkań, dyskusji o historii i współczesności.

Bardzo bym chciał, aby właśnie tak się stało. Żeby nie był to jakiś umarły monument, żeby nie przychodziło się tu jak na cmentarz. Chciałbym, aby żywi ludzie przychodzili na żywe imprezy. Może na seminarium naukowe, może na spotkanie międzykulturowe czy międzyreligijne?

Czytaj też: To miejsce ma łączyć, a nie dzielić [FOTO]


 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE