Lodołamacze wpłynęły do Płocka i przez kilka godzin rozbijały lód do mostu im. Legionów Piłsudskiego. Najgroźniejszy zator lodowy został więc rozbity.
- Tak jak obiecywaliśmy, w połowie tygodnia dwa nasze czołowe lodołamacze wpłynęły do Płocka. Osiągnęliśmy cel polegający na rozbiciu zatoru lodowego - mówił na briefingu prasowym na Radziwiu Przemysław Daca, prezes Wód Polskich.
Jak mówił Daca, lodu jest jeszcze bardzo dużo, więc lodołamacze będą pracować jeszcze kilka dni. We Włocławku otwartych jest 9 jazów i lód jest sukcesywnie spławiany dalej. Przepływ wynosi ok. 1200 metrów sześciennych na sekundę. Prezes Wód Polskich uspokajał też, wahania poziomu wody na tym etapie są czymś normalnym.
- Płynąca kra czasami gdzieś przytka, gdzieś odetka wodę i stąd te skoki. Wszystko jest pod kontrolą. Nie widzimy dziś dla Płocka żadnego zagrożenia - tłumaczył Daca. - Mamy natomiast lód powyżej, w stronę Wyszogrodu. Na pewno będziemy się starać wpłynąć jak najdalej. Prognozy są dobre. Nie ma fali powodziowej z góry Wisły, nie ma gwałtownego ocieplenia. W nocy jest jeszcze zimno, więc lód topnieje w stopień kontrolowany. Udało się, tak jak obiecywaliśmy. Miejmy nadzieję, że sytuacja w tym roku się już nie powtórzy.
Krzysztof Woś, zastępca prezesa Wód Polskich ds. ochrony przed powodzią i suszą, przebicie 7-kilometrowego zatoru w poniżej Płocka nazwał "najtrudniejszym etapem prac".
Prezes dziękował wszystkim pracownikom Wód Polskich, strażakom i innym służbom oraz, co wymowne, "wszystkim którzy nam nie przeszkadzali". To wyraźny podtekst w kierunku choćby prezydenta Andrzeja Nowakowskiego.
- Na to, co się dzieje w Płocku, nie wpływa to, że coś się tu coś pogłębie, wykopie dziurę czy cokolwiek innego zrobi, ale to, co się dzieje powyżej. Tak wygląda hydrotechnika i gospodarka wodna - to system naczyń połączonych - mówił Daca. - Trzeba odbudować urządzenia regulacyjne, najlepiej wybudować nowy stopień wodny. Wtedy będzie tu zdecydowanie bezpieczniej.
Przemysław Daca poinformował, że Wody Polskie mają zarezerwowane 3,5 mln złotych na pogłębianie Wisły w rejonie Płocka w tym roku.
Co z powiatem?
W Płocku sytuacja jest ustabilizowana, ale zator lodowy ciągnie się jeszcze na odcinku ok. 40 kiletrów w górę rzeki. Stany alarmowe są przekroczone m.in. w Kępie Polskiej i Wyszogrodzie.
- Mamy w tej chwili odwilż. Końcówka lodu zaczyna się samoczynnie przesuwać. To może sprawić, że lód będzie miał tendencję do zatrzymywania się i może dojść do wahania stanu wody, ale tak jak mówił prezes, wszystko jest absolutnie pod kontrolą. To kwestia kilku, maksymalnie kilkunastu dni kiedy będziemy w stanie udrożnić stałą pokrywę lodową na tyle, żeby samoczynnie mogła ruszyć z nurtem rzeki - mówił Woś.
Do prowadzenia akcji lodołamania potrzebna jest odpowiednia głębokość Wisły - przynajmniej 180 centymetrów, a najlepiej 2 metry.
- Będziemy się starali podpłynąć jak najdalej mniejszymi jednostkami. Nie chcielibyśmy mówić, do którego momentu uda nam się rozbić zator. Będziemy mieli na pokładzie doświadczonego pracownika Wód Polskich. Będzie pilotował kapitanów. Popłyniemy, ale jak daleko - czas pokaże - tłumaczy Daca.
- Nie identyfikujemy zagrożenia, że nie dojdziemy do Wyszogrodu. Opcja czarnego scenariusza raczej nie wchodzi w grę. Czujemy jednak odpowiedzialność i wszystkie warianty są brane pod uwagę - dodał Woś. - Najlepszym i najbardziej skutecznym narzędziem do walki z zatorem lodowym jest lodołamacz - podkreślał.
Co w sytuacji, kiedy warunki uniemożliwią pracę lodołamaczy, a zator pozostanie?
- Od ładunków wybuchowych nie są Wody Polskie. Na razie są sprzyjające warunki, pozwalające nam dalej popłynąć. Pozwólcie nam pracować. Wysadzanie to naprawdę skomplikowany proces. Może wpłynąć na stabilizację wałów. Mamy tu też bardzo strategiczny stopień wodny, więc musimy do tego ostrożnie podchodzić - tłumaczył Daca. - Nasi pracownicy cały czas patrolują wały wraz ze strażą pożarną. Jeśli gdzieś stan wałów będzie niedostateczny, na pewno będziemy go umacniać.
Jak dodawał, przekroczone stany alarmowe to zawsze ostrzeżenie, ale wszystko wskazuje na to, że wraz z dotarciem lodołamaczy w górę rzeki poziom wody będzie opadał.
- Zatory powyżej Płocka nie są identyfikowane jako tak groźne jak ten poniżej. Wszystko będzie zależało od tego jak szybko dotrzemy do lodowych zapór, które jeszcze trzymają trochę wodę i powodują, że stany wody są wyższe. Każde rozbicie tych miejsc będzie widoczne na wodowskazach - tłumaczył Krzysztof Woś.
Na Zbiorniku Włocławskim pracuje 10 lodołamaczy. 2 lodołamacze pracują przy zaporze we Włocławku - pilnują sprawnego przepuszczaniu lodu przez jazy.
- W zależności od waruków czołowe są 3-4 lodołamacze. Idą z przodu i kruszą pokrywę lodową. Pozostałe 4 sprawiają, że połamany lód jest w ruchu - wyjaśniał Woś.
Bobry przeszkadzają
Bobry są nazywane są także hydrotechnikami. Ci sympatyczni mieszkańcy rzek jednak szkodzą, uszkadzając wały przeciwpowodziowe.
- Trochę nam przeszkadzają, zwłaszcza jeśli robią swoje żeremia w budowlach hydrotechnicznych. Obserwujemy to zjawisko. Najbardziej humanitarnym rozwiązaniem tego problemu jest stosowanie siatek zabezpieczających. Wszędzie tam, gdzie modernizujemy i budujemy wały, te siatki są - mówił Woś.
Jak dodawał, przeglądy wały odbywają się okresowo co 5 lat, a także po przejściu wysokiej wody. Tak będzie i teraz.
Stany wody na wodowskazach z godz. 18:00 (w nawiasie różnica w porównaniu do godz. 16:00):
- Grabówka – 355 cm (+1) - stan alarmowy 340 cm
- PKN Orlen – 735 (0) - stan alarmowy 700 cm
- Radziwie – 328 (-2) - stan alarmowy 237 cm
- Borowiczki – 380 (0) - stan alarmowy 345 cm
- Wyszogród – 637 (+1) - stan alarmowy 550 cm
- Kępa Polska – 549 (-2 - stan alarmowy 500 cm
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.