reklama

Likwidacja ośrodka? A co z chorymi dziećmi?

Opublikowano:
Autor:

Likwidacja ośrodka? A co z chorymi dziećmi? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościNagle, zupełnie niespodziewanie nad ośrodkiem rehabilitacji zawisło widmo zamknięcia - NFZ nie przyznał prowadzącej je placówce kontraktu. Lada dzień chore dzieci i ich rodzice zostaną bez rehabilitacji. Rodzice zwierają szeregi, by ratować swoje maluchy. Zapowiadają protest.

Nagle, zupełnie niespodziewanie nad ośrodkiem rehabilitacji zawisło widmo zamknięcia - NFZ nie przyznał prowadzącej je placówce  kontraktu. Lada dzień chore dzieci i ich rodzice zostaną bez rehabilitacji. Rodzice zwierają szeregi, by ratować swoje maluchy. Zapowiadają protest.

Piątek 20 czerwca. Tradycyjnie w małym pokoiku nieopodal drzwi wejściowych w Ośrodku Rehabilitacyjno-Wychowawczym przy ul. Mościckiego 6 przebierały się dzieci. Wszystkie są niepełnosprawne. Zaraz wejdą do drugiej sali znajdującej się dokładnie naprzeciwko na kolejne zajęcia rehabilitacyjne. Nagle rozchodzi się wieść, że NFZ nie przyznał kontraktu. Ośrodek przestanie istnieć już z początkiem lipca. Czyli za tydzień!

Groźba zamknięcia zawisła niczym katowski miecz nad płockim ośrodkiem, któremu Narodowy Fundusz Zdrowia odmówił przedłużenia kontraktu. Placówka należy do Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, stąd przyjął się popularny wśród rodziców skrót „TPD”.

Dzieci szukające tu pomocy wymagają gruntownej rehabilitacji, której nie uzyskają w pierwszej lepszej placówce. Niełatwo pracuje się bowiem z dzieckiem z upośledzeniem umysłowym, mózgowym porażeniem dziecięcym, z zaburzeniami rozwoju psychomotorycznego, z autyzmem czy z zespołem Downa. Do TPD trafiają także dzieci ze schorzeniami kręgosłupa, z wadami postawy, poruszające się na wózku inwalidzkim. Odpowiednio wyszkolone terapeutki zdążyły już poznać swoich podopiecznych. Wiedzą, czym które dziecko się interesuje i w jaki sposób je odpowiednio zmotywować do pracy, a zdarzają się niekiedy naprawdę oporne przypadki.

A teraz jedną decyzją urzędników wszystkie te dzieci będą zmuszone przerwać rehabilitację, czego nie potrafił zrozumieć dosłownie nikt, kto pojawił się w dzisiaj podczas specjalnego zebrania dla rodziców z szefową Towarzystwa Joanną Olczak. – Tak nie traktuje się ludzi – mówiła z goryczą jedna z matek. – To raczej strzał w plecy – wtórował jej starszy mężczyzna.

Ich rozżalenia i złości nie tonowała sama kierownik ośrodka. – Od 18 lat prowadzę warsztaty terapii zajęciowej. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina – kontynuowała z przejęciem. - W obecnej sytuacji wszyscy mamy prawo do gorzkich słów. Dziadostwu, z jakim mamy tu do czynienia, należy się stanowczo sprzeciwić. Przychodzi kiedyś taki moment, że nie potrzeba igrzysk, tylko chleba. Dla mnie nie liczy się kto aktualnie siedzi na stołku, byleby był to człowiek.

Rodzice na znak protestu wspólnymi siłami napisali petycję, którą zamierzają rozesłać nie tylko po strukturach NFZ. Otrzymają ją również parlamentarzyści. Zapewne trafi m. in. do posłanki Platformy Obywatelskiej Elżbiety Gapińskiej oraz posła Polskiego Stronnictwa Ludowego Piotra Zgorzelskiego. Być może zostanie także osobiście wręczona prezydentowi miasta Płocka Andrzejowi Nowakowskiemu. Wstępnie podpisało się pod nią 20 osób, które były obecne dzisiaj w ośrodku podczas spotkania.

W petycji rodzice próbowali w miarę zgrabnie wytłumaczyć powody swojego oburzenia. O kolejne argumenty zbytnio nie musieli się starać. Przede wszystkim ośrodek był finansowany przez NFZ przez 14 lat. Posiada już odpowiedni sprzęt i kadrę, a jego całkowita likwidacja pozbawia dzieci możliwości kontynuowania dalszej rehabilitacji, ponieważ najbliższe wolne terminy w innych placówkach finansowanych również z NFZ przypadają dopiero na drugą połowę grudnia.

Z rehabilitacji indywidualnej w TPD aktualnie korzysta 40 dzieci miesięcznie. Niektórzy podopieczni zmagają się z tak głębokim upośledzeniem, że rehabilitacja jest wręcz niezbędna, by zapobiec dalszemu rozwojowi choroby. Wszystkie te dzieci zostaną pozbawione opieki od 1 lipca.

Zdaniem rodziców, ośrodek należy uznać za niezbędne ogniwo w prowadzonej terapii dla niepełnosprawnych dzieci, który jest przecież, czego nie omieszkali zaznaczyć, finansowany z ich składek zdrowotnych. Na koniec zażądali, jako "obywatele wolnej Polski", przywrócenia finansowania ośrodka świadczącego usługi dające wymierne efekty.

Wątpliwości rodziców, jak i Joanny Olczak budzi też brak konkretnego powodu tak nagłej decyzji o braku środków z Funduszu. – Na uzasadnienie nie mamy co liczyć – tłumaczyła prezes. – Prędzej otrzyma je sąd, niż my.

W rozmowie z naszą redakcją przyznała, że kryteria i tym razem okazały się niezmienne, choć i te bywają dosyć abstrakcyjne. – Musieliśmy zakupić dodatkowy sprzęt za 8 tys. zł. A czy będzie on faktycznie użytkowany, to już nikogo nie obchodzi. Podobnie płacimy co miesiąc 150 zł za karetkę do dyspozycji, która nie stoi w Płocku, ale w Kaliszu. Jakbyśmy nie mogli skorzystać w razie potrzeby z karetki pogotowia – mówiła nam.

Dwukrotnie zapewniła, że placówka spełnia wszystkie kryteria, jakie narzucił Fundusz. Próbuje się także skontaktować z kimś Mazowieckiego Oddziału NFZ. Jak na razie bezskutecznie. Nasza redakcja, pomimo czterokrotnych prób, również nie odnotowała sukcesu na wspomnianym polu. Tym bardziej nikt nie potrafi pojąć przyczyn, z których nijak nie wynika nacisk na dobro dzieci. – Proszę pani, tu chodzi o życie. Zwłaszcza u tych dzieci, które są przykute do łóżek – mówiła jedna z tamtejszych terapeutek.

 

Fot. Portal Płock

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE