reklama

Lasek brzozowy. Oddali kasę,sprawy nie ma?

Opublikowano:
Autor:

Lasek brzozowy. Oddali kasę,sprawy nie ma? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościRatusz wyjaśnia, dlaczego nie powiadomił prokuratury o nieprawidłowościach przy inwestycji w tzw. lasku brzozowym na Podolszycach Południe.

Ratusz wyjaśnia, dlaczego nie powiadomił prokuratury o nieprawidłowościach przy inwestycji w tzw. lasku brzozowym na Podolszycach Południe.

O sprawie pisaliśmy wczoraj - chodziło o inwestycję mającą na celu zagospodarowanie niezbyt rozległego terenu na Podolszycach Południe, ze względu na rosnący pośrodku zagajnik brzóz, nazywanego laskiem brzozowym. Cała inwestycja pochłonęła prawie 4 mln zł, ale potem okazało się,  że zdaniem Wydziału Kontroli część tej kwoty została zawyżona przez wykonawcę, czyli Zakład Usług Miejskich Muniserwis, a nadzorujący inwestycję Wydział Gospodarki Mieniem Komunalnym tak naprawdę w ogóle jej nie pilnował.

O wyjaśnienia poprosiliśmy w Ratuszu. - Wypada podkreślić na początek, że to nie pan senator Martynowski wykrył  nieprawidłowości, tylko powołany do tego wydział urzędu  miasta  - podkreśla Hubert Woźniak z biura prasowego. - Zakres ujawnionych uchybień faktycznie obejmował warszawskie stawki roboczogodzin, a także nieprawidłowości związane z brakiem nadzoru ze strony Wydziału Gospodarki  Mieniem i kwestiami formalnymi, np. dotyczącymi braku kompetencji czy uprawnień itd.

Pierwsza kontrola inwestycji wykazała, że Muniserwis zawyżył wynagrodzenie o co najmniej 133 tys. zł. - Druga kontrola zweryfikowała nienależną w opinii urzędu kwotę  do 77,7 tys. zł - relacjonuje Hubert Woźniak.

To prawie 50 tys. różnicy. W pierwszej kontroli urzędnicy się pomylili? - W trakcie drugiej kontroli w efekcie konfrontacji z Muniserwisem, urząd uznał im część należności, ale wciąż kwestionował owe 77,7 tys. zł i 
- wyjaśnia Hubert Woźniak.  - Cała ta kwota została zwrócona miastu.

Dlaczego jednak nie zawiadomiono prokuratury o próbie popełnienia przestępstwa? -  Zebrany w trakcie kontroli materiał w ocenie urzędu nie został uznany za wystarczający do złożenia takiego zawiadomienia - wyjaśnia Hubert Woźniak. - Zdaniem urzędu, nie było to przestępstwo, ale uchybienia pracownicze, wynikające z bałaganu w dokumentach urzędników. Konsekwencje ponieśli urzędnicy, ale w wymiarze pracowniczym, a nie karnym.

Ale tak naprawdę wychodzi na to, że nikt nie poniósł konsekwencji. Dwie osoby, które wówczas zajmowały się tą inwestycją w Wydziale Gospodarki Mieniem, wprawdzie nie pracują już w urzędzie, ale odeszły za porozumieniem stron, a dyrektorem wydziału wciąż jest Mariusz Pakulski (od 2007 r.). - Uznano, że odpowiedzialność za tę sytuację ponoszą owe dwie osoby - wyjaśnia biuro prasowe.

- Ważne wydaje się pokreślenie, że nie ma zakazu zawiadomienia prokuratury, każdy może to zrobić, jeśli się nie zgadza z naszą oceną tej sytuacji - wskazuje Urząd Miasta.

Czytaj też:

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE