Akcja „Książki zamiast marihuany” została zorganizowana przez mazowiecki SLD z okazji Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich. Sto tysięcy książek trafiło do 15 miast wojewódzkich na terenie całej Polski oraz do wszystkich miast powiatowych ma Mazowszu. Do Płocka trafiło około trzech tysięcy woluminów.
Przedstawiciele SLD na Tumskiej, tuż przy skrzyżowaniu z Królewiecką pojawili się z książkami około 9. Początkowo senny płocki deptak nagle ożył. – Obawialiśmy się o powodzenie naszej akcji. Wydawało nam się bowiem, że o tej porze ta akurat część miasta nie bardzo tętni życiem – przyznała Litosława Koper, jedna z koordynatorek akcji. – Myśleliśmy już nawet o przeniesieniu naszej akcji do którejś z galerii handlowych. Okazało się jednak, że nasze obawy były płonne.
Początkowo płocczanie sięgali po kilka książek jednocześnie. Z biegiem czasu wybór był jednak coraz mniejszy, a w końcu jedyną pamiątką po całej akcji były już tylko puste kartony i rozkładane parasole. Kiedy na Tumską dotarł Zygmunt Buraczyński, który koordynował podobną akcję na ulicy Rembielińskiego, okazało się, że również tam książki znikały w błyskawicznym tempie.
– Po książki sięga coraz mniej ludzi. Młodzież woli serfować po internecie. Dlatego chcemy przekonać, że lepiej coś poczytać, niż sięgać po zakazane prawem używki – przekonywał radny SLD, a jednocześnie sekretarz Mazowieckiej Rady Wojewódzkiej tej partii podczas zaimprowizowanej na dworze konferencji prasowej. – Książki kupione zostały prosto od ich wydawców dzięki pieniądzom z naszych składek członkowskich. Ich rozdanie ludziom traktujemy tak, jakby zostały przeznaczone na cele charytatywne.