Coraz więcej kobiet wykonuje już zawody, które jeszcze kilkanaście lat temu przypisywano tylko mężczyznom. Widok kobiety budującej roboty nadal jest jednak niecodzienny. - W jednej z placówek z której uczę miałam zabawną sytuację. Jechałam na zajęcia z robotyki dla dzieci, był ze mną kolega i pomimo tego, że byłam ubrana w uniform firmowy z napisem „instruktor robotyki”, to pani pierwsze pytania kierowała właśnie do mężczyzny, nie do mnie – mówi Joanna Krysztoforska, z zawodu informatyk, z pasji instruktor robotyki.
Co to w ogóle jest robotyka?
To bardzo dobre pytanie, które ja zawsze zadaję dzieciom kiedy widzę się z nimi po raz pierwszy. Pierwsza ich odpowiedź to zazwyczaj - jest to zabawa robotami. Moje kolejne pytanie brzmi: czy w naszym świecie, w naszym otoczeniu są roboty? Pierwsza odpowiedź to z reguły jest „nie” i dopiero kiedy uświadomimy dzieciakom, że pralka, lodówka, telewizor, odkurzacz, telefon czy komputer to też przecież roboty, ponieważ ktoś musiał je zaprogramować i przystosować je w taki sposób, żeby nam ułatwiały życie codzienne, wykonywały za nas jakieś czynności. Wtedy dzieci się uświadamiają, że jednak mamy jakieś roboty wokół siebie. Tutaj pojawia się zalążek pasji do robotyki, że skoro tyle urządzeń jest wokół nas, to ja też mogę coś stworzyć. Coś, co ułatwi nam w jakiś sposób zabawę i pracę. Budujemy wtedy na przykład robota na czujnik odległości czy koloru, tzw. fotokomórkę, gdzie po pomachaniu ma otworzyć bramę czy inne rzeczy. Robotyka jest wokół nas i ja tak właśnie ją definiuję.
Skąd zamiłowanie do robotyki?
Zaczęło się od tego, że poszłam na studia informatyczne w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Płocku . Po pierwszym roku odezwała się do mnie firma z Płocka z zapytaniem czy nie chciałabym prowadzić zajęć. Poszłam na zajęcia próbne zobaczyć jak to wygląda. Okazało się, ze to są zajęcia z dziećmi polegające na uczeniu ich robotyki. Od tego się zaczęło i tak prowadzę zajęcia do dziś, czarty rok.
Nie myślałaś o rozwijaniu swojej pasji w większym mieście, z większymi możliwościami? Może nawet o wyjeździe za granicę?
Byłam na Erasmusie, tu akurat była grafika komputerowa, ponieważ taką miałam specjalność na informatyce. W Warszawie, jeśli chodzi o robotykę, jest przesycony rynek. Myślę, że w Płocku jest dużo fajniej i można się rozwijać, a dzieciaki będą zawsze i będą się tym interesowały. Robotyka jest przyszłościowa, rozwojowa, daje dużo możliwości nie tylko rozwoju manualnego. Mniejsze dzieci uczą się przestrzennie czytać instrukcje, które są na komputerach, w jaki sposób łączyć klocki i bryły. Następnie uczą się to programować, co w następstwie ułatwia naukę matematyki, zrozumienie praw fizyki, samą informatykę, bo podczas programowania mają funkcje stricte programistyczne jak pętle czy switche. To daje furtkę do wyboru dobrej szkoły czy nawet lepszych studiów.
Tak z ciekawości, ile było dziewczyn na studiach na roku?
Na początku dwie na sto osób, potem na osiemdziesiąt.
Dlaczego wybrałaś akurat ten kierunek? Stereotypowo to typowo męskie zajęcie.
Dlatego to mi się właśnie tak bardzo podoba, bo to łamie stereotypy. Jeżeli ktoś mnie widzi, nawet starszy, nie mówię już tu o dzieciach, które widzą panią, a nie pana uczącego informatyki, to jest konsternacja. Potem następuje zdziwienie, że ta pani jednak potrafi mówić do rzeczy i czegoś nauczyć. To jest właśnie fajne, po prostu.
Czyli chodzi o łamanie stereotypów?
Tak, właśnie o łamanie utartych schematów! W jednej z placówek w której uczę miałam zabawną sytuację. Jechałam na zajęcia z robotyki dla dzieci, był ze mną kolega i pomimo tego, że byłam ubrana w uniform firmowy z napisem „instruktor robotyki” ,to pani pierwsze pytania kierowała właśnie do mężczyzny, nie do mnie. On dopiero naprowadził panią, że to nie on jest instruktorem, a właśnie ja. Pani mocno się zdziwiła (śmiech).To właśnie było fajne, tym bardziej, że mimo wszystko fajnie połączyć takie dwie rzeczy, czyli informatykę i robotykę, czy w ogóle zajęcia uważane za „męskie” ze zmysłem pedagogicznym. Jednak nie ukrywajmy, tutaj idąc już dalej tymi stereotypowym tokiem myślenia to więcej kobiet jest nauczycielami.
Czy jesteś szanowana przez mężczyzn w tym zawodzie?
Może nie tyle w zawodzie, bo rynek płocki nie jest dużym rynkiem pod względem robotyki, ale wydaje mi się, że tak. Tym bardziej, że grup zajęciowych z robotyki mam dużo. Coraz bardziej cieszy mnie to, że grupy są mieszane. Na zajęciach pojawiają się też dziewczynki, myślę że też ze względu na to, że to akurat pani prowadzi zajęcia.
Jak udało ci się zaszczepić w dzieciach pasję do robotyki?
Jest to nauka przez zabawę zarówno u młodszych dzieci, jak i u starszych. Samo budowanie to jedno, a potem ożywienie tego robota to dla nich fajna zabawa. Jeśli to się uda to pojawia się euforia: wow, udało się, możemy dodać kolejny element i powstanie coś większego, robot będzie robił inne rzeczy. Z kolei jeśli się nie uda to też jest nauczka, że coś poszło nie tak i nie ma się co załamywać, tylko trzeba poprawić, cofnąć, zobaczyć co sknociliśmy, zrobić to od nowa. Wtedy jest jeszcze większy sukces, ponieważ coś się udało. Myślę, że mój entuzjazm też dużo daje. Jestem mocno zakręcona na punkcie robotyki, to moja pasja. To naprawdę dużo daje, bo jeżeli nauczyciel ma pasję, to dużo łatwiej przekaże to zamiłowanie dzieciakom.
Wspomniałaś, że uczysz także starsze dzieci. Jaka jest więc rozpiętość wiekowa w grupach?
Spora. Pierwsze grupy mogą mieć około 5-6 lat i z takimi też się spotykam. Jeździmy po przedszkolach i w placówce, w której pracuję, też odbywają się zajęcia dla takich maluchów. Są jednak też zajęcia dla grup starszych jak szkoła podstawowa, gimnazjum, dochodziło nawet do liceum.
Jakie widzisz różnice między grupami? Które grupy szybciej się uczą, czego chętniej?
Mniejsze dzieci wolą akurat trochę inny rodzaj robotyki. Jest to robotyka na klockach Lego WeDo. To klasyczne, tradycyjne klocki wzbogacone o silniki i sensory. Tam jest oczywiście dużo prostsze programowanie, bardziej intuicyjne. Z kolei starsze dzieciaki wolą Lego Mindstorm-to są bardziej rozbudowane roboty, które potrafią i chodzić, i wydawać dźwięki. Są sensory m.in. koloru, odległości, dźwięku. Tu dzieci chcą więcej, są bardziej wymagające, tak to można ująć. Programowanie też wygląda oczywiście trochę inaczej.
Wiemy, już jakie są grupy, kto chodzi na zajęcia. Jak wyglądają zajęcia z robotyki?
Są specjalne klocki przystosowane do budowania. To klocki Lego Technic, tylko troszeczkę bardziej rozbudowane o okablowanie, sensory, kostkę, która jest jakby głównym komputerem, w który wgrywa się wszystkie programy. Przez pierwszą godzinę dzieci budują robota na zadany temat, korzystając z instrukcji krok po kroku. Dzięki temu właśnie uczą się chociażby czytania instrukcji przestrzennej. Przez kolejną godzinę programują na komputerze w specjalnych aplikacjach autoryzowanych przez Lego, testują i dobrze się przy tym bawią.
Czy masz jakieś marzenie związane z pasją?
Na pewno chciałabym, aby robotyka była obecna w każdej szkole. Chciałabym też przełamać stereotyp-kobiety mogą świetnie radzić sobie w męskich specjalnościach. Myślę, że to powoli odchodzi do lamusa i kobiety dziś wykonują dużo zawodów kilkadziesiąt lat temu uznawanych za typowo męskie. Ten pierwszy krok mojego marzenia jest już postawiony. Kolejne marzenie jest małe: żeby rodzice nie bali się tego, żeby pozwalali się dzieciakom rozwijać w tym kierunku. Nie ukrywajmy, że obecne pokolenia są znacznie sprawniejsze w elektronice.
Czy roboty mogą jeszcze dużo zmienić w naszym życiu?
W Arabii Saudyjskiej wydano pierwsze obywatelstwo robotowi Sophia, także myślę, że roboty trochę zawładną przyszłością, ale jeżeli będziemy z nich korzystać mądrze, to na pewno nam dużo ułatwią. Już w tym momencie samochody są na wpół zrobotyzowane, np. potrafią same parkować albo dzięki fotokomórce otwiera się bagażnik po pomachaniu nogą w odpowiednim miejscu. Azja jest najbardziej rozwinięta pod tym względem. Nam jeszcze dużo brakuje, żeby dojść do tego poziomu. Mam przykład jednych zajęć, gdzie budujemy robotyczne ramię i wtedy dzieci uświadamiają sobie, że taki robot może pomóc chociażby osobie niepełnosprawnej. To budzi empatię, nie tylko wśród dzieci.
Roboty potrafią coraz więcej, niektóre po prostu zadziwiają. Czy pracujesz nad jakimś robotem do jakichś skomplikowanych zadań? Czy masz jakiś swój projekt?
Jest robot, z którym można grać w kółko i krzyżyk, taki, który składa kostkę Rubika, rozróżnia kolory. Jakby przełożyć Lego, żeby utrzymało kostkę brukową, to myślę, że dało by radę, aby robot ją układał. Natomiast ja w tym momencie nie mam i nie pracuję nad takim projektem. Poświęcam całą moją energię na zaszczepianie swojej pasji wśród dzieci i to pochłania cały mój czas. O takich normalnych, poważnych robotach na razie nie myślę.
W jakim kierunku zamierzasz iść dalej? Czy to będzie nauczanie robotyki czy rozwój naukowy?
Myślę, że ten poziom i ten etap, który daje mi Płock jest wystarczający. Nie mam zamiaru iść dalej naukowo, mimo że na elementach, na których pracuję, czyli na klockach Lego można robić naprawdę dużo fajnych rzeczy.
Ilu jest takich robotomaniaków w Płocku? Czy jest jakaś grupa, w której się spotykacie?
Myślę, ze coraz więcej, ale ciężko mi określić liczbę. Wiem, że jest kilku fanów i firm na rynku płockim. Nie ukrywam, że my byliśmy pierwsi i przetarliśmy te szlaki w Płocku, jesteśmy cały czas na tym rynku, więc widać, że popyt jest. Mamy chłopaka, który pojawił się, gdy miał sześć lat. Minęły cztery, więc teraz ma dziesięć, ale dalej chce się uczyć czegoś nowego. Myślę, że takich ludzi pasjonujących się tym trochę jest.. Jest też kilka osób, które chcą uczyć, ale nie ukrywajmy, że do tego też trzeba mieć predyspozycje, bo sama umiejętność informatyczna czasami nie wystarcza, jeśli nie potrafimy tego przekazać dalej. Jeżeli ktoś potrafi i jedno i drugie, ma cierpliwość i potrafi współpracować z dzieckiem to już jest skarb, a na rynku płockim takich osób jest bardzo mało.
Płock jest dość specyficznym miastem. Czy roboty mogłoby nam jakoś pomóc?
Poruszamy na zajęciach problem korków w miastach czy zanieczyszczenia powietrza. Budujemy przykładowo turbinę wiatrową, aby przybliżyć mechanizmy pozyskiwania energii wiatrowej. W Warszawie zbudowano robota, który segregowałby śmieci. Oczywiście wszystko z klocków Lego! Tłumaczymy jak działa ekologia, więc w jakiś sposób mogłoby to nam pomóc.
Rozmawiała Dominika Bębenista