W jednym z bloków przy ul. Lachmana zdecydowano się na pomalowanie klatek schodowych. - Smród farby przenika do mieszkań, na klatce schodowej nie da się wytrzymać. Smród jest nie do zniesienia - uważał Czytelnik. Postanowił interweniować w administracji. - A pani kierownik twierdzi, że nic nie śmierdzi.
Niedawno skontaktował się z naszą redakcją mieszkaniec bloku przy ul. Lachmana 6, którym administruje Mazowiecka Spółdzielnia Mieszkaniowa. trwa malowanie klatek schodowych.
- Smród farby przenika do mieszkań, na klatce schodowej nie da się wytrzymać. Smród jest nie do zniesienia. Śmierdzi tak, jakby było malowane przed chwilą, a minęło kilka dni. Nic nie wywietrzało, pomimo że otwieramy okna nawet na noc. Znajomi, którzy mieszkają w bloku administrowanym przez tę samą spółdzielnię przy al. Piłsudskiego, dwa lata temu mięli identyczną sytuację. Śmierdzieć przestało dopiero po upływie pół roku - opowiadał.
Udał się z tą sprawą do administracji. - Pani kierownik twierdzi, że nic nie śmierdzi i była skontrolować, jak pomalowane zostały klatki schodowe. Według niej ten zapach jest normalny dla remontu, a farby są ekologiczne. Po pytaniu o atest farb zaczęła mówić o starszych mieszkańcach, którzy zamykają okna na klatkach, dlatego tak śmierdzi. Kpina. Sąsiad z klatki ma małe dzieci. Rozmawiałem z nim, dzieci nocy nie przespały, wstały z płaczem.
Mężczyzna, jak twierdził, złożył pismo do administracji. Z kolei odpowiedzi na nasze pytania przysłano 9 października. Zastępca prezesa Mazowieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej, inż. Janusz Pawłowski odpisał, że prace malarskie wciąż trwają, dlatego nie będzie odnosił się do uwag dotyczących wykonania prac malarskich.
- Prace są nadzorowane przez służbę techniczną i administrację osiedla. Po ich zakończeniu i zgłoszeniu robót zostaną poddane odbiorowi końcowemu. Przed realizacją robót mieszkańcy zostali poinformowani o prowadzeniu robót w/w zakresie. Klatki schodowe podczas prowadzonych robót malarskich są poddawane intensywnemu wietrzeniu. Nie odnotowano skarg w tym zakresie przez innych lokatorów.
Poinformował również, że "zastosowane materiały są zgodne z rozporządzeniami Unii Europejskiej i odpowiadają obowiązującym polskim normom". - Zastosowana farba była już kilkukrotnie stosowana przy renowacji klatek schodowych w zasobach mieszkaniowych MSM.
Malowanie kolejnych klatek trwało. Tymczasem nasz Czytelnik zapewniał, że śmierdzi nadal. - A pani kierownik twierdzi, że nic nie śmierdzi. Okna otwieramy cały czas, ale na razie nic to nie daje.
Farba, której użyto do malowania klatek schodowych w bloku, to uniwersalna farba alkidowa na bazie rozpuszczalników przeznaczona do malowania drewna i metalu (a także m.in. powierzchni betonowych, tynków cementowo-wapiennych pokrytych przednio farbami podkładowymi lub antykorozyjnymi, do zastosowania zarówno wewnątrz, jak i zewnątrz pomieszczeń), a ta - niestety - ma intensywny zapach, w dodatku utrzymujący się jeszcze długo po malowaniu. Przekazano nam atest higieniczny (ważny do 19 kwietnia 2022 r.) i kartę techniczną produktu (dopuszczono malowanie w temperaturze otoczenia między 5 a 30 stopniami Celsjusza, nie zaleca się natomiast malowania kiedy istnieje prawdopodobieństwo deszczu, mgły, czy przy silnym wietrze). W temperaturze ok. 23 stopni Celsjusza, wilgotności względnej ok. 50 proc. i przy dobrej wentylacji, jedna warstwa schnie ok. 10 godzin, nakładanie drugiej jest możliwe nie wcześniej niż po 16 godzinach.
Woń może być jeszcze wyczuwalna długo po wyschnięciu farby. A to, co według jednych można skorelować ze świeżością, równie dobrze kolejni mogą uznać za smród. Kiedy byliśmy w bloku, w klatkach schodowych wyraźnie było czuć zapach farby i to pomimo pootwieranych okien na niektórych półpiętrach. Zapytaliśmy jedną z pań, czy ta woń jej nie przeszkadza. Powiedziała, że jest typowa dla remontu.
Przy niższych temperaturach i dużej wilgotności nie wystarczy jednak samo wietrzenie. O tej porze roku trzeba już zamykać okna na noc, a potem otwierać okna za dnia i intensywnie wietrzyć, potem znowu te okna zamykać itd. Do momentu aż woń faktycznie zniknie.
Fot. Mariusz Sobczak