Kilkuset kibiców Wisły Płock wchodziło na stadion w trakcie pierwszej połowy meczu z Wisłą Kraków. Wielu z nich utknęło w kilkukilometrowym korku, jaki utworzył się przy jedynej drodze dojazdowej do stadionu.
W chwili rozpoczęcia poniedziałkowego pojedynku na trybunach brakowało przynajmniej kilkuset widzów. Ostatecznie na stadionie przy Łukasiewicza 34 zameldowało się ponad 7000 widzów, ale wielu z nich nie widziało jednej, dwóch, a nawet trzech bramek. Dlaczego?
Wielu fanów Wisły z zakupem biletu czekało do ostatniej chwili wejściówki kupowało w kasach przed stadionem. Procedura wpisania imienia, nazwiska, numeru PESEL zajmuje sporo czasu i nie może to być niespodzianką dla nikogo, kto choć raz odwiedził stadion im. Kazimierza Górskiego. Dlatego bilety na mecze Wisły można kupić przez internet, a także w różnych punktach miasta. Można więc powiedzieć, że ta część fanów sama jest sobie winna.
Jest jednak druga strona medalu. Setki aut zmierzających w kierunku stadionu utknęło w korku. Od kilku tygodni trwa remont ul. Łukasiewicza, w związku z czym tamta droga dojazdowa odpada. Pozostaje więc przeciskanie się przez bloki od Tysiąclecia, ale większość kibiców ze wschodniej strony miasta jechała przez Chopina i Narodowych Sił Zbrojnych. Podróż zamiast standardowych 20-30 minut, niektórym zajęła ponad godzinę.
W październiku doszło do nieporozumienia z wykonawcą ul. Przemysłowej, który zbyt wcześnie zaczął pracę. Kierowcy stali wówczas w korku kilka godzin. Od tamtej pory zmienione zostało funkcjonowanie sygnalizacji świetlnych na skrzyżowaniach NSZ z Przemysłową i NSZ z Bielską. Pierwszeństwo mają pojazdy wyjeżdżające z Przemysłowej i następnie skręcające w Bielską.
Kierowcy przecierali więc oczy ze zdumienia, gdy w poniedziałek po 17:00, kiedy dzielnica przemysłowa niemalże opustoszała, a dla nich zielone światło świeciło się kilkanaście sekund. Czekać na nie trzeba było jednak około minuty.
Jasne jest, że kiedy kilkaset aut próbuje się jednopasmową ulicą dostać w jedno miejsce, utworzy się korek. Tego w pełni uniknąć się nie da. Kibice z którymi rozmawialiśmy zwracali uwagę, że sytuację mogła choć trochę opanować policja. Funkcjonariusze mogą wyłączyć sygnalizację świetlną i ręcznie pokierować ruchem i choć trochę złagodzić sytuację.
- Zadaniem policjantów było przede wszystkim zabezpieczenie imprezy masowej i prawidłowo wykonali swoją pracę. Nie doszło do żadnych zakłóceń porządku, a to było priorytetem - wyjaśnił Krzysztof Piasek, rzecznik prasowy płockiej policji. - Działania planowane są tak, aby sił było wystarczająco, żeby nie dopuścić do eskalacji zajść. Jednostka nie ma nieograniczonych możliwości osobowych. Policjanci byli zaangażowani nie tylko w obsługę meczu, ale także pozostałe czynności na terenie miasta i powiatu.
Trudno się spodziewać, by zmieniono funkcjonowanie sygnalizacji świetlnej na kilka godzin przy okazji meczu z Zagłębiem Lubin. Kibice muszą wybrać się więc wcześniej, jeśli chcą zdążyć na pierwszy gwizdek. Pierwotnie mecz z Miedziowymi miał się odbyć w piątek 27 kwietnia, ale Ekstraklasa zdecydowała się o zmienia terminów. Spotkanie odbędzie się w sobotę 28 kwietnia o 15:30.