reklama

Festiwal Audioriver 2011: próba bilansu

Opublikowano:
Autor:

Festiwal Audioriver 2011: próba bilansu  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW naszym wstępnym bilansie tegorocznej edycji festiwalu plusów jest zdecydowanie więcej. Minusy też są, ale za to dość łatwe do wyeliminowania w przyszłym roku.

W naszym wstępnym bilansie tegorocznej edycji festiwalu plusów jest zdecydowanie więcej. Minusy też są, ale za to dość łatwe do wyeliminowania w przyszłym roku.



Zacznijmy od plusów. Ochów i achów nad kolejną edycją Audioriver nie brakuje: wspaniała atmosfera, wspaniała muzyka, wspaniali ludzie, wspaniałe emocje. I świetna promocja miasta. Relację zamieszczały najważniejsze polskie stacje telewizyjne i radiowe, płockiego festiwalu pełno też było w Internecie. Nad Wisłę zjechało mnóstwo osób z całej Polski: jak wynika ze wstępnych szacunków, na nadwiślańskiej plaży bawiło się około 15 tys. fanów muzyki elektronicznej i alternatywnej. A wiadomo, że za sukcesem frekwencyjnym idą kolejne jak choćby prawdziwa nawałnica głodnych i spragnionych imprezowiczów w płockich restauracjach, pubach i kawiarniach. - Przez te dwa dni miasto naprawdę żyło pełną piersią, było wesoło, kolorowo, jakoś tak pozytywnie – cieszy się Ela, płocczanka, która studiuje w Toruniu.

"Bilety za drogie? To dobrze", czyli „plusy dodatnie, plusy ujemne”

Same plusy tegorocznej edycji widzi również jeden z uczestników, Marcin, radca prawny z Płocka. A porównanie ma niezłe – bawił się na płockiej plaży każdego roku, gdy znad Wisły rozbrzmiewały dźwięki jego ulubionej muzyki elektronicznej. - Wrażenia jak najbardziej pozytywne, organizacja na piątkę, namioty super, zwłaszcza na starówce namiot Red Bulla, muzyka też świetna, choć moim zdaniem nieco więcej było w tym roku komercji niż zazwyczaj – podsumowuje płocczanin, który weekend spędzał zarówno plaży, jak i na Starym Rynku.

Nawet w potencjalnych minusach, czyli w cenie biletów i karnetów wstępu na festiwal, nasi rozmówcy widzą plusy. - Bilety za drogie? Ja tak nie uważam, w końcu uczestnictwo w wydarzeniu kulturalnym na takim poziomie i na taką skalę musi swoje kosztować. Uważam, że 150 zł za dwudniowy karnet to wcale nie tak wiele – komentuje Marcin.

Podobnego zdania jest inny płocczanin, z którym rozmawialiśmy w niedzielny poranek. – No może rzeczywiście, karnety były dość drogie, ale ma to swoje plusy: dzięki temu widownia była wyselekcjonowana, bez przypadkowych osób – uważa pan Radosław, 36-letni płocczanin.

Ale w tym akurat przypadku punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Na zbyt drogie bilety narzekały całe rzesze okupujących płocką skarpę płocczan, którzy z tego miejsca usiłowali włączyć się w zabawę nad Wisłą, bo na zakup wejściówki nie było ich stać.

Wymagana cisza respektowana, siostry zadowolone, śmietniska nie widać

Zdaje się też, że Płock odrobił lekcję z zeszłego roku, kiedy to fantastyczna atmosfera festiwalowa ulotniła się wraz z ostatnimi imprezowiczami, a w mieście zostały sterty śmieci, brudu i innych mało przyjemnych pozostałości np. po nielegalnych obozowiskach w krzakach. Tym razem już w niedzielę rano o 9.00 odchodziło wielkie sprzątanie, czyszczenie i szorowanie. Trzeba mieć nadzieję, że poniedziałkowy poranek nie zaskoczy jakimiś „kwiatkami” ukrytymi przed służbami sprzątającymi.

Również siostry z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia przyznają, że w tym roku sytuacja na Starym Rynku w porównaniu do lat poprzednich znacznie się poprawiła i letnie festiwale mieszkańcom płockiej starówki nie dają się we znaki z takim nasileniem, jak bywało wcześniej. To przede wszystkim za sprawą regulaminu, który miasto uchwaliło po protestach mieszkańców Starego Miasta, sióstr zakonnych i stowarzyszenia „Starówka Płocka”. Jego główne zalecenia to zakaz głośnej muzyki w godzinach nabożeństw o mszy w sanktuarium, a także m.in. wyeliminowanie całonocnego hałasu przekraczającego dopuszczalne normy decybeli. – Godziny nabożeństw o 15.00 i 17.00 były w tym roku respektowane, rzeczywiście ściszano muzykę na ten czas – mówi siostra przełożona Sióstr Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, Klawera Wolska. – To ogromny postęp, bo w poprzednich latach nagminnie te postanowienia były łamane.

Siostra Klawera przyznaje, że hałas dobiegający znad Wisły do 5.00 nad ranem przeszkadzał niektórym siostrom spać, zwłaszcza cierpiały te starsze i schorowane, ale w porównaniu choćby z ubiegłorocznymi festiwalami jak Audioriver czy Reggaeland niemal nie można narzekać. – Zdajemy sobie sprawę, że młodzież musi się wyszaleć, wyskakać i o ile takich atrakcji nie mamy co weekend, daje się taką niedogodność przeżyć – mówi zakonnica. - Zwłaszcza że zabawa już o 21.00 przenosiła się na dół, a dzięki temu, że noce są chłodne i śpi się przy zamkniętych oknach, hałas z plaży tak mocno nie dawał się we znaki.

Wrzaski, narkotykowe odurzenie i pijackie „sto lat" razy sto

Niestety, przeniesienie imprezy nad Wisłę nie spowodowało bynajmniej opustoszenia starówki. Do późnych godzin nocnych setki osób okupowały ławeczki przed ratuszem. I nie było to nazbyt kulturalne towarzystwo. - Wrzaskom, piskom, śpiewom, pijanym okrzykom i straszliwym przekleństwom nie było końca – skarży się siostra zakonna. – Dziwię się, że straż miejska albo policja nic z tym nie robi.

Tak było zresztą nie tylko w nocy. – W sobotnie południe spacerowałem z synem po starówce, chciałem zobaczyć, jak ta szumnie zapowiadana impreza w ogóle wygląda – opowiadał nam pan Piotr, 37-letni płocczanin. - Bardzo się zawiodłem: co krok jacyś mocno wczorajsi imprezowicze z charakterystycznymi bransoletkami zapijali kaca na środku starówki (choć przecież grozi za to mandat!), po oczach wielu było widać, że coś przyćpali, wszędzie słychać przekleństwa, a jeszcze lokalni płoccy pijaczkowie na co dzień zalegający na ławkach przed ratuszem uaktywnili się jakoś nadmiernie i zaczepiali przechodniów – mówił pan Piotr. – To zdecydowanie nie dla mnie!

Jak co roku tu i ówdzie pojawiają się więc przypuszczenia, że straż miejska i policja celowo przymyka oko na zakazane picie pod chmurką. Rzecznik płockiej policji, Piotr Jeleniewicz, zdecydowanie temu zaprzecza. – To absolutna nieprawda, że służby mundurowe dostają jakiekolwiek dyrektywy, żeby podczas festiwalu nie karać tych, którzy w okolicach starówki spożywają alkohol – zapewnia policjant. – Pamiętajmy, że mandat jest jedną z form kary. To policjant na miejscu podejmuje decyzję, czy wystawi mandat, czy tylko pouczy, że za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym jest wykroczeniem. A ta decyzja zależy przede wszystkim od okoliczności.

Jak, do diaska, dostać się na pole namiotowe?!

Innym minusem, z którego warto w przyszłości wyciągnąć wnioski, może być fakt najwyraźniej mało czytelnego oznakowania miasta. Przy farze co chwila zatrzymywały się samochody o niepłockich rejestracjach i przyjezdni z mocno już zirytowanymi minami pytali przechodniów, jakim cudownym sposobem mogliby dostać się na dół. Może więc w przyszłym roku warto pomyśleć o jakichś tabliczkach, choćby tekturowych, z napisem „Audioriver”? - Jak już tak myślimy o ulepszeniach, to można by też zwrócić uwagę, że na plaży mimo sprzątania zawsze pozostaje masa petów i innych śmiotków, bo drobnych śmieci nie da się zebrać ręcznie, można więc trzeba zastanowić się nad jakimś profesjonalnym oczyszczaniem plaży, np. po każdym sezonie – wskazuje Artur, płocczanin i zapalony fan festiwalu. – Zwłaszcza że, jestem o tym przekonany, popularności Audioriver będzie na pewno rosła, nasz festiwal z roku na rok będzie miał coraz większa tradycję, aż kiedyś stanie się kultowy. Wspomnicie moje słowa!

Fot. Tomasz Miecznik, zob.  Mnóstwo zdjęć z Audioriver 2011 oraz

Czytaj też Audioriver okiem policji: zatrucie narkotykami i włamania







 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE