Dwóch płocczan zaginęło w Górach Dynarskich w Albanii. Do późnej nocy szukały ich dwa śmigłowce ratownicze z Kosowa, jedyny helikopter, który posiada Albania, i ekipy ochotników.
Z naszych informacji wynika, że dwóch płocczan zaginęło w Górach Dynarskich w paśmie górskim leżącym w granicach Albanii. Mężczyźni to amatorzy wspinaczki wysokogórskiej, chcieli zdobywać tamtejsze szczyty.
Informacje o zaginięciu potwierdza konsul RP w Tiranie Wojciech Baranowski. Z jego relacji wynika, że dwaj płocczanie wyruszyli w góry w czwartek, 18 września. Poszli bez przewodnika, choć ambasada zaleca, by wynająć takiego, i zagnięli.
Informację o zaginięciu konsul otrzymał od znajomej jednego z płocczan w piątek ok. 15.00.
- Połączyliśmy się z posterunkiem policji w miejscowości, z której wyruszyli turyści i prosiliśmy o podjęcie niezwłocznej akcji ratowniczej - relacjonuje konsul. - W Albanii nie istnieje żadna służba ratownicza jak u nas np. TOPR. Policja zorganizowała jednak ekipę ochotników, która niezwłocznie wyruszyła na poszukiwania. Przekazaliśmy informację o przypuszczalnym miejscu pobytu zaginionych, które przesłali sms-em do Polski. Miejscowi ocenili, że mogą oni znajdować się 6 do 8 godzin od miejsca startu.
Jednocześnie polski korpus konsularny skontaktował się z ministerstwem zdrowia i wyprosił wysłanie śmigłowca ratowniczego, jedynego, który posiada Albania.
Helikopter krążył nad miejscem, w którym według przypuszczeń mogli znajdować się zaginieni, jednak nie zdołano ich wypatrzeć. Zapadł zmrok, śmigłowiec musiał zawrócić do Tirany. Poszukiwania skończyły się fiaskiem również dla ekipy, która szukała turystów - zdecydowali się oni nocować w górach i w sobotę z samego rana znów ruszyć na poszukiwania.
O sytuacji powiadomiony został również EULEX Kosowo, czyli policyjna misja Unii Europejskiej w Kosowie. - Zasugerowano nam, że można by do poszukiwań zaangażować śmigłowiec USA należący do KFOR-u (Kosovo Force – międzynarodowe siły pokojowe NATO, działające na terenie Kosowa), wyposażony w kamery na podczerwień - relacjonuje Wojciech Baranowski. - Skontaktowałem się więc z dowódcą sił NATO w Kosowie, on z kolei z szefem KFOR. Ten wystosował wniosek o zgodę do albańskiego Sztabu Generalnego na przelot obcego statku powietrznego. Ambasada poparła natychmiast wniosek i taka zgoda została udzielona. EULEX informował, że wysłał również swoją ekipę ratunkową składająca się z doświadczonych alpinistów, która ok. godz.18.00 przekroczyła granice Albanii. Dzięki wstawiennictwu dowódcy sił NATO w Kosowie, zresztą Polaka, ok. 23.00 dwa śmigłowce KFOR-u rozpoczęły poszukiwania.
Śmigłowce latały aż do wyczerpania zapasu paliwa, bez skutku.
Dobre wiadomości przyszły dopiero w sobotę rano. - O godz. 10.00 otrzymałem informację od dowódcy sił NATO w Kosowie, że śmigłowiec KFOR-u podjął rozbitków - napisał konsul.
W konsulacie dowiedzieliśmy się, że lekarz, który udzielał pierwszej pomocy uznał, że obrażenia mężczyzn nie są na tyle poważne, by musieli być hospitalizowwani - turyści zostali odwiezieni do domu w Kosowie.
Fot. Vlado Vujisic