reklama

Czy Ministerstwo Sportu i Turystyki może mieć siedzibę w Płocku?

Opublikowano:
Autor:

Czy Ministerstwo Sportu i Turystyki może mieć siedzibę w Płocku? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCzy Ministerstwo Sportu może mieć siedzibę w Płocku? Czy warto przenosić urzędy z Warszawy do innych miast? Do których? Na jakich zasadach? A może przeciwnie, nie tędy droga...

Czy Ministerstwo Sportu może mieć siedzibę w Płocku? Czy warto przenosić urzędy z Warszawy do innych miast? Do których? A może przeciwnie, nie tędy droga...

Województwo płockie istniało w latach 1975-1998. W 1999 r. połowę obszaru włączono do województwa mazowieckiego, pozostały obszar do województwa łódzkiego. - Wyprowadzenie różnych urzędów z Płocka odbiło się na życiu mieszkańców – stwierdził Sebastian Gajewski (Centrum im. Ignacego Daszyńskiego) podczas panelu dyskusyjnego pt. „Czy Ministerstwo Sportu może mieć siedzibę w Płocku? Deglomeracja sprawą lewicy!”.

– Przestaliśmy być głównym ośrodkiem tego regionu – mówił poseł Arkadiusz Iwaniak (Klub Parlamentarny Lewicy).

Zwracał uwagę na wykluczenie transportowe (co dotyczy chociażby kolei, braku obiecywanej trasy S10, „rozsypanego” transportu autobusowego), brak uniwersytetu. - Młodzi ludzie, chcąc zdobyć wykształcenie, uciekają z Płocka do Warszawy, Poznania czy Łodzi, znajdują pracę i zostają. Fajnie, mamy Orlen i Pern, ale ich centrale przeniesiono do Warszawy. Tam są najważniejsze stanowiska - przypominał. Zdaniem posła Płock odstaje także pod względem repertuaru w kinach i teatrach. - Bardzo wiele osób, chcąc zrobić zakupy, jeździ do galerii do Warszawy. Ubrania tej samej marki są inne w sklepach w Płocku i w tych w Warszawie.

Wskazywał na różne instytucje, które chociaż mają w Płocku delegatury, to decyzje „zapadają poza nimi”. Docenił duże wykorzystanie środków unijnych, co w znacznej mierze jest zasługą mieszkającego w Płocku marszałka województwa. - Gdyby tak nie było, środki unijne pewnie przechodziłoby gdzieś obok nas. To mocno słyszalny głos w Siedlcach czy Radomiu. Wspomniane przeniesienie Ministerstwa Sportu i Turystyki to tylko przykład deglomeracji, umieszczania urzędów w mniejszych ośrodkach, aby były miejsca pracy, przybyło mieszkańców. Płock był miastem ponad 130 tys., dziś nie wiem czy będzie 110 tys.

Czy rzeczywiście deglomeracja może okazać się receptą dla miasta, które czuje się zapomniane przez krajowych decydentów? Odpowiedzi udzielał Bartosz Brzyski z Klubu Jagiellońskiego. Miał dobrą i złą wiadomość.

– Dobra jest taka, że Płock i tak jest w dobrej sytuacji, a zła jest taka, że spotykają was problemy, które dotyczą większości miast średnich i dużych. Bliskość Warszawy jest dla was zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Długo panowało przekonanie, że bogactwo metropolii będzie skapywało na mniejsze i średnie ośrodki. Tymczasem okazało się, że państwo ponoszą koszt tego, że ciężki przemysł tutaj jest, a kapitał stąd trafia do Warszawy. Średnia miasta depopulują się, funkcji będzie coraz mniej. Jeśli teraz są dwa kina, to przy mniejszej liczbie mieszkańców będzie jedno.

Nie zapominajmy o kosztach wynajmu pomieszczeń, ceny w stolicy są wyższe. Zdaniem Brzyskiego konieczny jest szerszy plan działań, stworzenie konkretnych ofert dla poszczególnych miast.

Kolejne pytanie - dlaczego nie udało się wprowadzić deglomeracji - skierowano do byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji, Krzysztofa Janika. Według Janika Polska wciąż jest państwem scentralizowanym, co widać w wykorzystaniu państwowego budżetu (40 proc. wydają gminy, powiaty i województwa, 60 proc. władze centralne). Opowiedział się nie tyle za decentralizacją, co za likwidacją „zbędnych urzędów centralnych”, w tym Komendy Głównej Policji, ponieważ to policjanci z lokalnych komend ścigają przestępców (najwyższy rangą powinien być komendant powiatowy policji, nad nim byłby już tylko wskazany minister).

– Wszyscy jesteśmy wychowani w mentalności centralistycznej. Dopóki się nie odzwyczaimy, to będziemy nadal tolerować sytuację, w której o wszystkim rozstrzyga Warszawa. Przy tamtej reformie okazało się, że miasta pomiędzy 10 a 30 tys. mieszkańców zaczynają pustoszeć, wyciekają z nich instytucje. Co więcej, Płock był tak samo nienażarty, jak dzisiaj Warszawa. Również wyciągał te instytucje z terenu województwa płockiego. Powiat był trochę odpowiedzią na ten proces. Wierzyliśmy, że te miasta ponad 100 tys. się obronią. Nie obroniły się ze względu na demografię. Postęp technologiczny będzie wymuszał nową organizację przestrzeni. Nie mam zamiaru umierać za powiaty i województwa w obecnym kształcie. Tak, jak podział na 49 województw w którymś momencie okazał się mało użyteczny, tak dzisiejszy podział coraz mocniej pokazuje wady i w moim przeświadczeniu hamuje postęp.

Nawiązał do przykładu z Ministerstwem Sportu w Płocku. - Rozumiem, Jerzy Brzęczek, Wisła Płock, ale może na razie Boniek niech sobie dojeżdża do Warszawy. Zacząłbym deglomerację od miękkiej infrastruktury państwowej. Po pierwsze gospodarka. Tu jest skandal. Płock ma potężną petrochemię, a rządzą nią nygusy z Warszawy. Mamy w kraju ponad 700 spółek Skarbu Państwa. Przeciętnie na jeden powiat możemy dać dwie. Oczywiście upraszczam. Różnie też można ulokować poza Warszawą placówki, instytuty naukowo-badawcze, uczelnie, placówki kultury. Czy w Polsce faktycznie potrzebujemy Ministerstwa Sportu? Może wystarczą nam związki sportowe. W PZPN powiemy „chłopie, za dużo cię ta willa przy ul. Bitwy Warszawskiej kosztuje, nie musisz w takich pałacach urzędować i oferujemy za symboliczną opłatę budynek np. w Płocku”. Mam wątpliwości, czy niektóre centralne urzędy, niekoniecznie rządowe, muszą być w Warszawie. Dla mnie nie ma strachu czy Płock liczy 130 czy 100 tys. mieszkańców. Strach dotyczy tego czy te 100 tys., które zostanie, nie będzie miało żadnych ambicji, aby zmienić swoje warunki życia, upiększać Płock. Paru aktywnych wyfrunie, a reszta będzie martwiła się o przetrwanie. I po prostu źle skończymy, gdyż prowadzoną politykę św. Mikołaja kiedyś trzeba przerwać.

Dr Jowanka Jakubek-Lalik z Uniwersytetu Warszawskiego przyznała, że mamy w kraju problem mniejszych i średnich miast z potencjałem rozwojowym, należy też wzmacniać równomierny rozwój państwa.

– Pewnie wszyscy się z tym zgodzą, tylko jakimi środkami należy dążyć do wzmocnienia mniejszych ośrodków? Czy przenoszenie urzędów centralnych wzmocni te ośrodki? Pan poseł powiedział, że powinniśmy szukać sposobu wzmocnienia byłych miast wojewódzkich, ale przecież małych i średnich miast w Polsce jest znacznie więcej. Te miasta też dotyka depopulacja, brak perspektyw, miejsc pracy. Potrzebne są rozwiązania, które w sposób równomierny będą dystrybuować możliwości działania.

Przypomniała, że próby przenoszenia urzędów centralnych podejmowano w Szwecji, Norwegii czy Finlandii. - W Szwecji nie odnotowano specjalnie pozytywnych efektów. Skrupulatnie wyliczyli koszty przeniesienia siedzib, a i tak koszty były dwukrotnie większe. Przez 4, 5 lat od instytucje pracowały o wiele słabiej. Ze Sztokholmu do nowego miejsca przeniosło się zaledwie 1 proc. kadry. Powiedzmy, że zwalniamy całą kadrę w Warszawie, zatrudniamy swoich ludzi w innym mieście, co może posłużyć za pretekst do czystek personalnych w urzędach – tymczasem cel jest inny: wzmocnienie wspólnot lokalnych, co można zrobić poprzez pogłębienie decentralizacji, dając samorządowi lokalnemu silne kompetencje i odpowiednie finanse.

– Płock jest świetnym miejscem, aby była tu dobra uczelnia wyższa z potencjałem do intelektualnego stymulowania całego regionu – kontynuowała. - Ale nie obarczajmy władzy centralnej takimi oczekiwaniami, weźmy sprawy w swoje ręce. Powtarzam, muszą być instrumenty i środki. Aby samorząd nie był klientem, który jak ten kot ze „Shreka” musi wybłagiwać środki na cokolwiek. Chodzi o uniezależnienie samorządu terytorialnego od łaski pańskiej rządu w Warszawie. Tych urzędów i instytucji nie ma zresztą aż tylu, aby obdzielić wszystkich po równo. Oczyma wyobraźni widzę kolejkę samorządowców, którzy przyjeżdżają do Warszawy i będą wybłagiwać u odpowiednich decydentów, żeby u niego w mieście albo u niej w powiecie coś tam zaistniało. To od kogo to będzie zależeć, od merytorycznych kryteriów czy od polityki? Przekazanie funduszy i kompetencji samorządom lokalnym pozwoli na uwolnienie się od perspektywy rządu, jako tego dobrego księcia, który łaskawie przekazuje jeden urząd tu, a drugi tam wedle własnego uznania. Tymczasem to państwo powinniście mieć największy wpływ na własne sprawy.

Poseł podkreślał, że chciałby wywołać dyskusję w kontekście nie tylko byłych miast wojewódzkich, ale też Łącka czy Sierpca. - Przez chwilę zajmowałem się gastronomią. Próbowałem ściągnąć do Płocka dużą sieć. Uzyskałem odpowiedź, że nie ma potencjału – odparł.

Krzysztof Janik wyliczył, że znalazłby z 300 instytucji, które można przenieść z Warszawy i stolica „na tym nie ucierpi”. - Dlaczego Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska ma siedzibę w Warszawie? Dlaczego nie dać innemu miastu poczucia istotności na mapie Polski? Oczywiście wszystko powinno odbywać się w ramach wieloletniego programu przypisanego do programu demograficznego, aby niektóre miasta nie zamieniły się w pustynie. Trzeba ustalić które urzędy zlikwidować ze względu na wygaśnięcie przedmiotu ich działania, które zostają i gdzie mogą być ulokowane.

Głos zabrał także były prezydent Płocka, Stanisław Jakubowski.

– Województwo płockie funkcjonowało stosunkowo długo. Odebranie tego statusu było odebrane jako taka klęska – opowiadał.

Z kolei przybyły na spotkanie mieszkaniec Płońska twierdził, że problem polega na braku siły napędowej w ludziach, wszystko sprowadza się bowiem do nastawienia i wiary w siebie. Trzeba zmienić sposób myślenia i działania. - A decentralizacja będzie w sposób naturalny wymuszona.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo