Co oznaczają płonące pochodnie nad ORLENEM?

Opublikowano:
Autor:

Co oznaczają płonące pochodnie nad ORLENEM? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Na terenie zakładu jest ich dwanaście. Czasami świeci więcej, czasami mniej i niekiedy budzą niepokój mieszkańców. A powinno być wręcz przeciwnie, bo płomień nad kombinatem oznacza, że bezpieczeństwo jest zachowane.

Na terenie zakładu jest ich dwanaście. Czasami świeci więcej, czasami mniej i niekiedy budzą niepokój mieszkańców. A powinno być wręcz przeciwnie, bo płomień nad kombinatem oznacza, że bezpieczeństwo jest zachowane.

Płocczanie mówią na nie pochodnie, ale w gwarze orlenowskiej mówi się „świeczki”. Czasami płomień jest większy, czasami mniejszy, ale czy to dobrze, że  jest?

- Tak, bo to element zabezpieczenia instalacji produkcyjnej. ORLEN jest zakładem o dużym ryzyku, więc  zabezpieczenia muszą  być na naprawdę bardzo wysokim poziomie. Jeśli pochodnie się palą oznacza to, że ten system działa – wyjaśnia Krzysztof Topolewski, kierownik Centralnego Działu Harmonogramowania i Koordynacji Produkcji w PKN ORLEN.

Dlaczego w ogóle pochodnie płoną? Spala się w nich przecież substancje, na których Koncern zarabia pieniądze, a nikt przecież nie pozwoli sobie na marnotrawienie produktu. Warto podkreślić, że do spalania trafiają  tylko gazy, a wszystkie ciecze są zabezpieczone w obiegu wewnętrznym. - W trybie normalnym palą się tylko wyloty, to jest ok. 100-150 kilogramów czystego gazu ziemnego. W gospodarstwie domowym to bardzo dużo, ale w naszej skali to minimalna ilość. Chodzi o to, żeby płomień był utrzymywany w stanie gotowości na wypadek, gdybyśmy szybko musieli wyłączyć którąś z instalacji.

- Nigdy nie wiadomo, kiedy coś na kombinacie się wydarzy. Może to być niewielka usterka i wówczas jest czas na spokojne zabezpieczenie substancji. Może się jednak zdarzyć gwałtowne zdarzenie, jak choćby we wrześniu.  To po prostu stały element zabezpieczenia – dodaje Krzysztof Topolewski.

Pochodnie lub świeczki palą się także podczas cyklicznych remontów instalacji produkcyjnych. Instalacja jest poddawana dekontaminacji, czyli czyszczeniu specjalnymi chemikaliami. Wszystkie węglowodory zostają zneutralizowane w sposób bezpieczny, a następnie wnętrze jest jeszcze czyszczone parą wodną i dopiero wówczas obieg zostaje otwarty. Jeszcze 20 lat temu „wszystko poszłoby do atmosfery”. Dziś prawie cały produkt jest odzyskiwany, a na pochodnię kierowane są tylko opary z przedmuchu azotowego i parowego.

- Jeśli dojdzie do zaburzeń technologicznych, a nie możemy tak dużej ilości gazów zmagazynować, dopiero wtedy nadmiar jest wysyłany na pochodnię – tłumaczy Topolewski.

Nawet 100 metrów wysokości

Pochodnie już z daleka robią wrażenie i nic dziwnego. Płomień może mieć nawet 100 metrów wysokości, choć taki potrafią wytworzyć tylko dwie instalacje. Zazwyczaj ma od kilkunastu do 50 metrów. Uzyskuje się to dzięki odpowiedniemu napowietrzaniu, tak, aby wszystkie węglowodory się spaliły i nic nie zostało w powietrzu.

- Wszystko jest zaplanowane i obliczone, żeby pochodnia mogła to „przełknąć” – zapewnia Krzysztof Topolewski. – Przy teoretycznie najgorszym scenariuszu, który musimy rozpatrywać, jesteśmy w stanie bezpiecznie zatrzymać zakład i go ponownie uruchomić.

ORLEN zapewnia, że dwanaście pochodni przekracza wymogi najgorszego przewidywanego scenariusza. Spalanie substancji na pochodniach to też kwestia ochrony środowiska - Koncern nie może przekroczyć norm zawartych w pozwoleniu zintegrowanym, wydawanym przez marszałka województwa. ORLEN wykorzystuje około połowę normy i wszystko jest raportowane ochronie środowiska. Ponadto każdy mieszkaniec Płocka i okolic może zadzwonić na numer 365 44 99 i, mówiąc kolokwialnie, się poskarżyć. Wtedy inżynierowie są wysyłani na kontrolę na instalacje, na których robione są szczegółowe pomiary. Jak podkreśla Krzysztof Topolewski, z wewnętrznymi i zewnętrznymi raportami po prostu nie ma żartów.

- Z kierownikami instalacji możemy być kolegami, ale nie ma lekko. Nasze rodziny też mieszkają w Płocku i wszystko ma działać  bezpiecznie. Czasami chciałbym autorów anonimowych komentarzy zaprosić pod instalacje i pokazać  jak wszystko działa, ale ze względu na profil produkcji nie jest to możliwe.  Wszystko musi być utylizowane zgodnie z normami, bo takie jest prawo. Proces technologiczny jest tak prowadzony, żeby nie przekraczać limitów – kończy Topolewski.

 

Pracownicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo produkcji noszą specjalnie czujniki, które reagują na zwiększone stężenie substancji, fot. Michał Wiśniewski/Portal Płock 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE