reklama

Bojkot, donosy. Ostre tarcia w radzie

Opublikowano:
Autor:

Bojkot, donosy. Ostre tarcia w radzie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW tej radzie gotowało się już od bardzo dawna. Raz jedna grupa dolewała oliwy do ognia i pisała skargę do Ratusza, raz druga. Aż w końcu nie było komu podejmować uchwał, a lista wzajemnych „uprzejmości” pęczniała. - Takiej rady jeszcze nie widzieliśmy - przyznają w Ratuszu.

W tej radzie gotowało się już od bardzo dawna. Raz jedna grupa dolewała oliwy do ognia i pisała skargę do Ratusza, raz druga. Aż w końcu nie było komu podejmować uchwał, a lista wzajemnych „uprzejmości” pęczniała. - Takiej rady jeszcze nie widzieliśmy - przyznają w Ratuszu.

Siedziba rady osiedlowej Skarpy mieści się przy Słowackiego. Aby do niej trafić, trzeba wejść między bloki. W środku stolik dzieli pomieszczenie jakby na dwie oddzielne części, co dokładnie odzwierciedla obecną sytuację w radzie.

– Już od samego początku, jeszcze przed pierwszym spotkaniem, karty były rozdane – komentuje sprawę Iwona Jóźwicka, radna PO zarówno osiedlowa, jak i miejska. – Ot, taki nieformalny podział na tych z domków (zwanych „grupą trzymającą władzę”) i tych gorszych z bloków. Ale to ci pierwsi stanowili większość i od razu rozdzieli stanowiska między siebie, więc na pierwszym spotkaniu już było po ptakach.

Przepychanki trwały właściwie od początku, a zaczęło się od sporu o siedzibę. Jak wspomina radna, pierwsze spotkania odbywały się w tamtejszej podstawówce, ale że pokoik mieścił zaledwie kilka osób, przenieśli się na stołówkę. – Nie było komu porozmawiać z dyrektorem – twierdzi radna, ale za to powstał pomysł, aby siedzibę przenieść do piwnicy w jednym z domków jednorodzinnych. Ta miała być umeblowana. – Po oględzinach okazało się, że należy do naszego przewodniczącego Graczyka, to kompletne nieporozumienie!  

Bojkot. Do czternastu razy sztuka

Okazało się, że takie rozwiązanie niesie za sobą wzrost kosztów funkcjonowania rady, o czym radna dowiedziała się z korespondencji leżącej w Ratuszu w biurze obsługi rady miasta. – Prezydent zwrócił uwagę, że jest to po prostu nieetyczne – akcentuje Jóźwicka, ale koniec końców udało się dokonać „przewrotu” w obsadzie przewodniczącego. Tylko efekty okazały się dyskusyjne.

– Grupa z domków zaczęła bojkotować spotkania – kontynuowała radna.

W takiej sytuacji nie podejmie się żadnej uchwały. Rada osiedlowa liczy 15 członków. Aby sprawnie działała, musi być zapewnione quorum, czyli minimum osiem osób. – Nie mogliśmy nic zrobić, a oni z kolei nam zarzucali dokładnie to samo.

- Pewna grupa urządza sobie oddzielne spotkania, chodzi o cztery osoby – mówi nam obecny przewodniczący rady osiedla Mariusz Nowak, który według Jóźwickiej został nim pomimo braku quorum (on twierdzi, że osoba, która rzekomo wyszła, wróciła i wszystko jest jak najbardziej w porządku).

Sam Nowak nie wymienia żadnych nazwisk. Zdradza tylko, że chodzi o osoby powiązane z „obecną opcją rządzącą”. Jóźwicka natomiast od razu podaje pełen komplet, w tym swoje własne nazwisko. Oboje mówią też o bogatej korespondencji.

To listy czy donosy?

W Ratuszu przyznają, że takiej rady to nie pamiętają. Tam niemal nieustannie iskrzy! Nie ma nawet pełnego zarządu. Nic nie pomaga, nawet mediacja komisji rewizyjnej. Jedna osoba notorycznie nie przychodzi, inna zrezygnowała. Wspominamy, że wiemy o kolejnej, która zdecydowała się opuścić radę osiedla, ale w Ratuszu jeszcze nie wiedzą, że znów trzeba będzie uzupełniać skład.

Radny Andrzej Aleksandrowicz z Prawa i Sprawiedliwości przyszedł się na przedostatnie spotkanie rady. Stawiło się na nim… aż pięć osób. Zabrakło m.in. radnej Iwony Jóźwickiej. Na kolejnym posiedzeniu  wręczyła jednak usprawiedliwienie, żeby, jak twierdziła, położyć kres pogłoskom, że niby zrobiła tak specjalnie. Aleksandrowicz: - W takim układzie co najwyżej mamy spotkanie towarzyskie.

– W urzędzie leży bardzo obfita korespondencja, ponieważ w radzie działo się źle od samego początku – stwierdza radna. Mariusz Nowak nie patyczkuje się zupełnie i mówi wprost, że to donosy. – Tam jedni piszą na drugich – kwitują sprawę w biurze obsługi rady miasta. Jeśli jednak sytuacja się nie uspokoi, jedyne co ich może czekać i to w trybie przyspieszonym, to rozwiązanie gremium. Na razie jednak trwa kontrola komisji rewizyjnej.

O jakich sprawach piszą radni osiedlowi w donosach? Na przykład na sposób pisania protokołu przez Mariusza Nowaka. – Chociażby to, co pisał o jednej z radnych, że krzyczała do niego „zamknij się, zamknij”, co do niej jest niepodobne i nikt tego nie potwierdza – zauważa Jóźwicka. - O mnie pisał, że go nękam, ale mam wątpliwości, czy on w ogóle wie, co to znaczy. Za takie rzeczy, jakie on wypisuje, to ludzie do sądu pozywają.

Upolitycznienie...

Mariusz Nowak twierdzi, że trwają próby upolitycznienia rady przez cztery panie, na których czele stoi wspomniana Iwona Jóźwicka, obecna radna Platformy Obywatelskiej.

W urzędzie miasta mimochodem przyznają, że różnie bywało przed wyborami samorządowymi, ale podobna historia dotyczy także innych rad osiedlowych. – Rada na Skarpie od początku miała zabarwienie polityczne, ale tak naprawdę szydło z worka wyszło tuż przed ostatnimi wyborami, kto i z jakiej listy chciałby startować – potwierdza Iwona Jóźwicka, która zarzeka się, że wcale nie zamierzała kandydować. – Gdy dostałam propozycję, zastanawiałam się później trzy dni.

Kserowanie na zlecenie prezydenta

W lipcu przewodnicząca zarządu kserowała dokumenty, o czym nie uprzedziła Mariusza Nowaka. Mężczyzna zdziwił się, pytał w jakim celu. Usłyszał jedynie, że dla prezydenta. Zwrócił się więc do Ratusza, ale nie rozjaśniono sprawy.

W takiej sytuacji radny Andrzej Aleksandrowicz napisał interpelację, na którą odpowiedziała mu pełniąca obowiązki sekretarza miasta Dorota Kozanecka. – Prezydent Płocka nie ma obowiązku tłumaczenia się dlaczego prosił o wykonanie kserokopii określonych dokumentów – odpisała mu, tym samym ponownie nie udzieliła informacji, o jakie konkretnie dokumenty chodziło. Powołała się przy tym na zasadę jawności oraz statut rady, zgodnie z którym kontrolę nad radą sprawuje prezydent, jak i radni.

- Nie oceniam kto ma rację, ale uważam tę sprawę za dosyć dziwną – akcentuje radny Prawa i Sprawiedliwości. W dodatku wypowiedzi pani sekretarz są według niego niezbyt grzeczne, dobrze rokujące wzajemnej współpracy. Nowak dodaje, że z przyzwoitości powinni w Ratuszu podać chociaż cel, skoro kopie dokumentów i tak składa do biura obsługi rady miasta.

Radni pilnują radnych

Czwartek, 19 marca. – Chciałabym złożyć rezygnację z powodu atmosfery, która nie do końca mi odpowiada – tak się zaczęło kolejne spotkanie rady osiedlowej na Skarpie. – Poprzednie spotkanie zraziło mnie w wystarczającym stopniu. Jakieś krzyki, kłótnie, płacze, awantury. Podkreślam jednak, że dopuszczam możliwość, iż chodzi o odosobniony przypadek. Uważam jednak, że chyba szkoda na coś takiego mojego czasu - i w ten sposób rada osiedlowa ponownie przerzedziła swoje szeregi.

Później też nie było o wiele lepiej. Tym razem poszło o sposób zawiadamiania o spotkaniu. Córka nieobecnej radnej dowiedziała się o nim tego samego dnia. – Wyjaśniam, że moja mama nie zmieniła numeru telefonu. Jeśli chce się powiadomić, to nie ma z tym problemu. Mamy XXI wiek, a pan, panie Nowak, poprzednim razem mógł zatelefonować. No chyba, że zależy, aby tym razem się nie dodzwonić.

Mariusz Nowak zaperzył się, że taki numer według niego nie istnieje (wspomniał nawet o jakiejś intrydze, później o nękaniu psychicznym). W międzyczasie inna radna wyjęła telefon i od razu połączyła się z panią Marią, która potwierdziła, że numeru nie zamieniała. – Cztery osoby mnie nie tolerują – skwitował przewodniczący.

 – Jeśli pan ma taką fantazję, to proszę książki fantastyczne pisać – ucięła mu inna radna, ale obecna na sali radna miejska Wioletta Kulpa (oprócz niej wszystkiemu przyglądali się również inni miejscy radni Daria Domosławska i Artur Kras) zaapelowała o utemperowanie zarówno języka, jak i stonowanie emocji. – Deklarowaliście chęć porozumienia – odwołała się do posiedzeń komisji rewizyjnej. – Nie wyciągajcie już zaszłości. Skupcie się lepiej na tym, że za chwilę będzie okres wakacyjny. Czas pomyśleć o imprezach dla dzieciaków.

O dziwo, pomogło. Zrobiło się nie tyle bardziej merytorycznie, co spokojniej. Nawet zaproponowano dodatkowe źródło finansowania dla rady. Wreszcie udało się zebrać upragnione quorum. Nawet krzesełka trzeba było dostawiać. 

Kiedy radni doszli już do uzupełnienia składu zarządu, chętnych zabrakło. Co poniektórzy wręcz zapatrzyli się w podłogę. Niemal wyciągano za uszy. W trakcie głosowania za pomocą małych karteczek głód nikotyny okazywał się kilka razy silniejszy.

Także Nowak starał się przekonać Iwonę Jóźwicką, żeby weszła do zarządu. – Może jednak, pani Iwono, dużo pisania nie będzie. Razem będziemy pisać książki fantastyczne  – ale ostatecznie zgodziła się na udział w komisji rewizyjnej.

Z mozołem, ale jakoś dali radę posprzątać cały ten bałagan przynajmniej częściowo, w co sami nie dowierzali. – Obyło się bez kłótni, rewelacja – cieszyli się panowie. Daria Domosławska próbowała jakoś przekonać panią Monikę do zmiany decyzji w sprawie odejścia, ale kobieta pozostała nieugięta. – Tracicie perełkę, tymczasem życzę wam współpracy zamiast walki i wzajemnego przekrzykiwania, bo to praca dla mieszkańców – i powiedziała dokładnie to samo, co Mariusz Nowak w rozmowie z nami. – Jesteśmy społecznikami, chcemy działać dla mieszkańców – ale na razie idzie z mizernym skutkiem.

Fot. Portal Płock

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE