reklama

Aleksander Niweliński.Od 16 lat w zoo

Opublikowano:
Autor:

Aleksander Niweliński.Od 16 lat w zoo - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCo go pasjonuje, poza zwierzętami, rzecz jasna? Jakie wspomnienia nosi w swoim sercu, kto był jego życiowym nauczycielem? Aleksander Niweliński, który od 16 lat jest dyrektorem płockiego zoo, dał się namówić na rozmowę. Nie tylko o zwierzakach.

Co go pasjonuje, poza zwierzętami, rzecz jasna? Jakie wspomnienia nosi w swoim sercu, kto był jego życiowym nauczycielem? Aleksander Niweliński, który od 16 lat jest dyrektorem płockiego zoo, dał się namówić na rozmowę. Nie tylko o zwierzakach.

Lena Rowicka: Jaki jest Aleksander Niweliński?

Cóż, trudno mówi się o sobie. Staram się być spokojny, nie zawsze się to udaje. Życie niesie ze sobą różne sytuacje, których nie da się przewidzieć, tak samo z reakcjami. Trzeba jednak zawsze zachować swoją osobowość. Być sobą. Mój tata nauczył mnie, by zawsze oceniać swoje postępowanie. Ocenę czegoś zaczynam od siebie i wtedy oceniam sytuację. Samoocena ułatwia analizę otaczających nas rozmaitych problemów.

Dyrektorem płockiego zoo został Pan w 1997 roku, to całe 16 lat temu. Jest to już jakaś skala porównawcza. Co zmieniło się na gorsze, a co na lepsze na przestrzeni tych lat?

Dokładnie 3 listopada 1997 roku otrzymałem angaż. Od tego czasu sporo się zmieniło, miasto jest zupełnie inne. Wiadomo, że Płock to miasto z historią. Kiedy tu przyjechałem, Stare Miasto było w trakcie remontu. Chciałem się tu dobrze czuć, więc porównywałem je z Krakowem i... usłyszałem hejnał, potem poszedłem na Wzgórze Tumskie, to było niezwykłe przeżycie. Niewiele miast ma groby królów i tak wyjątkową katedrę. Pomyślałem, że będę się tu czuł prawie jak w domu. Teraz, po licznych remontach, Stare Miasto nabrało charakteru, jest tu pięknie. Duże wrażenie robi rozbudowa infrastruktury, postęp jest ogromny. Ludzie też są zupełnie inni, zmieniła się ludzka mentalność, bardziej wnikliwie umiemy oceniać sytuację.

Wszyscy są zgodni, że od momentu, gdy został pan dyrektorem, w ogrodzie zaszły ogromne zmiany. Najważniejsze z nich to według pana…

Najważniejsze to zmiana sposobu ekspozycji zwierząt, rozbudowa informacji i działalności dydaktycznej ogrodu. Ten kierunek przyniósł dobre efekty, co widać po frekwencji odwiedzających nasze zoo, która z reguły dwukrotnie przekracza liczbę mieszkańców miasta. To nasz mały polski rekord. Poza tym corocznie własnymi siłami budujemy nowe ekspozycje zwierząt bądź przebudowujemy istniejące obiekty. Udało nam się stworzyć własną znakomitą brygadę budowlaną, prawdziwych specjalistów. Można im zlecić zbudowanie naturalnego wodospadu, pustyni czy termitiery. Realizują także projekty budowy środowiska naturalnego, możliwie najbardziej zbliżonego do naturalnych warunków życia zwierząt. Sądzę, że nasi zwiedzający umieją to docenić. Hodowla licznych gatunków rzadkich zwierząt, często jedynych w Polsce, stawia przed nami wysokie wymagania, więc musimy nadążać za postępem nauki, regularnie się szkolić. Zmieniono system żywienia zwierząt, są coraz to nowe technologie utrzymania dzikich zwierząt, opracowywane przez specjalistów hodowlanych i naukowców. Sam zresztą zostałem zaangażowany w tę działalność - jestem koordynatorem hodowli azjatyckiego żółwia gruboszyjego i żółwia sundajskiego na szczeblu europejskim.

Jak pozyskuje pan fundusze na te wszystkie remonty, aranżacje i nowe inwestycje?

Głównym źródłem finansowania jest oczywiście Urząd Miasta, ale rozwój ogrodu zawdzięczamy w dużej mierze również Towarzystwu Przyjaciół Zoo, które pozyskuje dodatkowe fundusze. Sami też szukamy sponsorów, im zawdzięczamy powstanie wielu nowych i ważnych ekspozycji. Niezastąpionym przyjacielem jest nasze nadleśnictwo, które ułatwia nam pozyskiwanie rozmaitych materiałów do wspaniałego, naturalnego wystroju ekspozycji. Motorem w pozyskiwaniu sponsorów jest nasz prężny dział marketingu, który przyczynia się regularnie do pozyskiwania funduszy i surowców budowlanych.

Przygodą pana życia był półroczny pobyt w Brazylii…

W tamtych latach, a był rok 1985, sam wyjazd już był przygodą. Chcieliśmy pozyskać nowe zwierzęta do ogrodu zoologicznego w Krakowie , ostatecznie pojechałem tam jako wysłannik polskich zoo. W Brazylii poznałem polskiego misjonarza, o. Jana Zasowskiego. To niesamowity człowiek, który poświęcił swoje życie najuboższym, ludziom potrzebującym pomocy, do dziś utrzymujemy kontakt. To on pokazał mi tę prawdziwą Brazylię, nie taką, którą znają turyści. Zawiózł mnie do swojej parafii, wtedy tam odległość 50 km przez dżunglę pokonywało się przez dwa dni łodzią, samochodem i piechotą. Poznałem Brazylię, w której mimo biedy ludzie są bardzo życzliwi, otwarci, szczerzy, zupełnie ni skażeni cywilizacją, stopieni ze środowiskiem, w którym żyją. Było to coś niesamowitego.

Wiemy, że Pana dziadek był niezwykłym człowiekiem, bardzo aktywnym. Co jeszcze odziedziczył Pan po dziadku Aleksandrze?

Dziadek był moim duchowym przewodnikiem. Bardzo się kochaliśmy i również dzięki dziadkowi utożsamiam się z tym miastem, choć dopiero trzy lata po podjęciu prze ze mnie pracy w Płocku, tata opowiedział mi, że dziadek przez rok mieszkał w Płocku w latach 1921-1922.

Czyli historia w rodzinie zatoczyła jakby koło?

Zdecydowanie tak. Uważam, że nic w życiu nie dzieje się przypadkiem. Dziadek był kierownikiem szkoły, a do Płocka przyjechał, aby tworzyć szkoły w nowej, wolnej Polsce. Kochał młodzież i dzieci. Uczył młodzież miłości i tolerancji i ja również byłem jego uczniem.

Mijający sezon to czas podsumowań. Jak ocenia Pan ostatni rok w płockim zoo?

Pozytywnie, mimo ciągłych niedostatków finansowych, udało się zrealizować inwestycję - powstały nowe alejki, dokończono kanalizację przeciwdeszczową. To był trudny rok. Mimo to udało nam się zbudować własnymi siłami ekspozycje dla nowych i rzadkich gatunków – głuszców i ursonów. Te zwierzęta posiadają jedynie dwa polskie ogrody zoologiczne. W sumie ten rok uważam za udany. Wiem, że sporo jest jeszcze do zrobienia. Obecnie przebudowujemy wybieg dla maleńkich kaczek ozdobnych, nowa konstrukcja umożliwi naszym zwiedzającym wejście do środka tego wybiegu W planach mamy budowę wybiegu dla panter śnieżnych, a jedna z największych płockich pracowni projektowych przygotowuje dla nas w darze projekt nowoczesnego wybiegu dla niedźwiedzi brunatnych. Staram się, aby zoo pozytywnie zaskakiwało zwiedzających.

To pytanie musi paść, czytelnicy i mieszkańcy często niecierpliwie dopytują o akwarium. Kiedy wreszcie można spodziewać się otwarcia?

Trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, niestety. Ale za to będziemy mieli najciekawsze akwarium w Polsce, o nazwie roboczej „Wody Świata”, prezentujące najważniejsze zbiorniki wodne świata, między innymi: Wielkie Jeziora Afrykańskie, wody Azji, Amazonię, Australię i rafy koralowe. Zaplanowano także żywą ekspozycję Wisły i Bałtyku. Myślę, mam nadzieję, że bogactwo ekspozycji wynagrodzi zwiedzającym czas oczekiwania.

Zoo pełni też inną funkcję, to już nie tylko zwierzyniec a park, do którego przychodzi się odpoczywać.

Staramy się jak możemy urozmaicać i uatrakcyjniać nasz ogród, bo łatwo popaść w rutynę. Muszą powstawać coraz to nowe rzeczy, trzeba organizować wydarzenia takie jak na przykład ZOONOC, która ściągnęła do zoo kilkaset osób. Organizujemy wiele spotkań dla dzieci i dorosłych, na przykład „Dzień z gadami”, „Dzień Owadów” czy pokazy treningów medycznych zwierząt. Przyciąga to całe rodziny. Urządzamy także imprezy plenerowe. Te innowacje są zaskakujące i faktycznie spełniają swoją rolę.

Jak zachęciłby Pan mieszkańców Płocka i nie tylko, aby pomimo późnej jesieni i nadchodzącej zimy odwiedzali zoo?

Zoo jest czynne przez cały rok! Zimą można wejść do kilku pawilonów z tropikalnymi zwierzętami. Czynne są pawilony herpetarium, tamaryn i marmozet, ptaków tropikalnych, można zobaczyć żyrafy w ich domu, na zewnątrz prezentowane są wszystkie gatunki odporne na niskie temperatury, m.in. wielkie ptaki drapieżne, kolekcja sów, foki, makaki japońskie, pandy małe czy lamparty perskie. Poza tym widok z tarasu widokowego ZOO na zimową panoramę Wisły to niezapomniane przeżycie!

Co poza zwierzętami i przyrodą lubi Aleksander Niweliński?

Lubię dobrą muzykę, narty i brydża, wędkarstwo muchowe i cieszę się, gdy czasem, niestety niezbyt często, na któreś z tych zajęć uda mi się znaleźć parę godzin. Ale najważniejszą pasją są dzikie zwierzęta…

Rozmawiała Lena Rowicka

Fot. Mieszkańcy płockiego zoo w obiektywie Aleksandra Niwelińskiego

O akwariach czytaj:

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE