Przed inauguracją obecnych rozgrywek trener Marcin Kaczmarek bardzo ostrożnie oceniał szanse swojego zespołu. Wielokrotnie podkreślał, że jeszcze zupełnie niedawno w Płocku trudno było mówić o drużynie piłkarskiej z prawdziwego zdarzenia. A jednak ambitny szkoleniowiec zdołał zbudować zespół, który po rocznej banicji w drugiej lidze wrócił na zaplecze T-Mobile Ekstraklasy.
Ostrożność trenera Marcina Kaczmarka przed startem pierwszoligowych rozgrywek była w pełni uzasadniona. Wszak w trzech pierwszych kolejkach Wisła spotkać się miała z drużynami, które nie ukrywały bardzo wysokich aspiracji, z walką o awans włącznie.
Tymczasem Wisła wystartowała zaskakująco dobrze. W pierwszym meczu zremisowała u siebie 2:2 z Miedzią Legnica, chociaż przegrywała już 0:2. Później ograła w Łęcznej tamtejszego Górnika 2:0. W sobotę płocczanie wygrali 2:1 z Arką Gdynia, przez 70 minut grając dziesięciu przeciw jedenastu.
Wisła jest jednym z czterech – obok Dolcanu Ząbki, Floty Świnoujście i GKS-u Bełchatów, który w trzech premierowych kolejkach wywalczył siedem punktów. Bilans bramkowy ekipy prowadzonej przez trenera Marcina Kaczmarka to 6:3. Lepszy ma jedynie Dolcan. Godny podkreślenia jest fakt, że w każdym z trzech dotychczas rozegranych meczów Wisła zdobyła po dwa gole. A przecież jeszcze nie tak dawno mówiło się, że skuteczność, a właściwie jej brak, to jeden z najpoważniejszych mankamentów w grze płocczan.
Czyżby więc Wisła stać się miała jednym z faworytów pierwszoligowego sezonu 2013/2014? – Twardo stąpamy po ziemi. Wprawdzie mamy siedem punktów i to solidny kapitał, ale liga dopiero się zaczyna – studził emocje trener Marcin Kaczmarek podczas konferencji prasowej po meczu z Arką. – Przed nami mecze z trudnymi przeciwnikami, kolejne wyzwanie czeka nas w Rybniku. Teraz jest moment, w którym warto się cieszyć, bo jest z czego. Zespół pokazał charakter, zaangażowanie, wolę walki. I tak to powinno wyglądać.
Fot. Jan Waćkowski