Najbliższe zmagania w pierwszej i drugiej lidze ruszą we wtorek 13 marca o godz.18. W poprzedniej edycji w MK Bowling w dwóch ligach walczyło ok. 50 osób. W drugiej lidze po 15 emocjonujących rundach najlepszy okazał się Jacek Wróblewski, w pierwszej triumfował Sławomir Śliwiński. Amatorzy kręgli spotykali się co tydzień, w każdej kolejce były punkty, drobne nagrody dla najlepszych – na przykład darmowe godziny na kręgielni. W drugiej lidze Wróblewski (188 punktów) wygrał przed Tomaszem Studzińskim (179) i Arkadiuszem Ławnickim (178).
To świetna zabawa, zarówno dla dzieci, jak i dla osób po osiemdziesiątce. W naszej lidze jest świetna atmosfera, wzajemna pomoc, życzliwość – mówi Jacek Wróblewski, któremu w lidze w roli zawodniczki – i to z całkiem dobrymi wynikami - towarzyszyła żona Maria. - Ja grałem już w trzeciej edycji, w miarę rzucania nabierałem ochoty na coraz lepszy wynik. - Cieszę się z awansu do pierwszej ligi, choć tam z pewnością będą większe wymagania. Grać nauczyłem się sam, podglądam najlepszych tu w lidze, czytam, oglądam w telewizji. Rzucam prosto, bez techniki rotacyjnej, do której specjalne kule, to już wyższa technika.
Wydaje się, że kręgle to prosta zabawa – wystarczy podejść i rzucić kulą. Ale trening czy każda runda trwała w MK Bowling nawet i ponad dwie godziny, wykonuje się nawet i 200 rzutów. - To nie przelewki, musiałem schudnąć, bo rozbolał mnie kręgosłup – dodaje Wróblewski. - Ale już jest dobrze.
Podczas uroczystego zakończenia ligi były puchary, statuetki, nagrody, a nawet szampan i toasty. Graczy najbardziej cieszyły bonusy w postaci darmowego wstępu na tor. - To świetna sprawa, bo przecież większość grających, tak jak ja, tu to emeryci, nauczyciele. Koszty są dla nas wysokie, więc miesiąc darmowego treningu jest dla mnie super – komentuje zwycięzca drugiej ligi. - Gdy ktoś gra sporo, niezbędna jest własna kula dopasowana do dłoni, zrobiona na zamówienie. Ja już taką mam, teraz muszę sprezentować żonie. A koszt to aż 400-500 zł.
W pierwszej lidze Sławomir Śliwiński (217 punktów) wyprzedził Rafała Piętę (204) i Piotra Mitala (80), któremu na zakończeniu wszyscy dziękowali za prowadzenie całej rywalizacji. Śliwiński w poszczególnych rundach tylko raz był poza podium. Ale nic dziwnego, wszak w Płocku uchodzi niemal za zawodowca, bo jeździ na ogólnopolskie, mocne turnieje.
- Zawodowcem nie jestem, bo nie utrzymuję się z bowlingu, a raczej sporo mnie on kosztuje – podkreśla Śliwiński. Gra od 20 lat, z kręglami po raz pierwszy zetknął się w Dziwnowie, gdy pracował w warsztatach wojskowych. Spodobało mu się. Kilka lat później w Warszawie przypadkowo wszedł gdzieś na kawę i zobaczył kręgielnię z prawdziwego zdarzenia, więc temat odżył. Ale tak poważniej gra dopiero od trzech lat
- W tej branży są amatorzy, hobbyści i zawodowcy. Ja jestem między drugą a trzecią grupą – klasyfikuje siebie mistrz płockiej ligi. - Zawodowców jest w Polsce może 30, takich jak ja - pół tysiąca, a hobbystów – ze trzy tysiące. Gram cztery razy w tygodniu, choć kręgosłup trochę pobolewał, ale mieszkam zaledwie 200 metrów od MK Bowling. Do tego dochodzą turnieje w Polsce, zwykle dwudniowe.
Niestety w Płocku nie ma klubu czy stowarzyszenia, dzięki któremu gracze reprezentowaliby Płock. Śliwiński gra więc w barwach... Radomia! W ub.r. grał w Grand Prix Polski m.in. w Bydgoszczy, Toruniu, Inowrocławiu, Ostródzie. W grupie B zajął dziewiąte miejsce na około 300 osób! W Inowrocławiu pokonał nawet mistrza Polski, właściciela kręgielni. - Przynależność do grupy zależy od średniej, uzyskiwanej przez gracza sezon wcześniej. Ale poziom w zawodach jest nieporównywalny z płocką ligą – tłumaczy Sławomir Śliwiński. Na dodatek bowling stał się bardzo skomplikowany, samego smarowania torów jest aż 200 rodzajów, nie mówiąc o specyfice kul.
Kręgle to niestety „drogi temat”: - By trenować i grać w Grand Prix, na rok trzeba wydać około 25 tysięcy zł. To ponad 2.000 zł miesięcznie! A mówi się, że tenis to sport dla wybranych – śmieje się Śliwiński.