Ostatnim rywalem Wisły w turnieju Harz Energie-Cup była ekipa Eskilstuna Guif. Stawką meczu z szóstym zespołem szwedzkiej ekstraklasy było piąte miejsce w turnieju, który rozgrywany był w niemieckiej miejscowości Ilsenburg.
Początek meczu ułożył się dla nafciarzy wręcz idealnie. Każde dziesięć minut pierwszej połowy to sześć bramek zdobytych przez zespół, który prowadzi trener Manolo Cadenas. Początkowo nie można było mieć żadnych zastrzeżeń również do defensywy. Po 20 minutach rywale mieli na swoim koncie zaledwie sześć bramek. Ale w końcówce pierwszej połowy zdołali podwoić swój dorobek, co mogło być pierwszym sygnałem do niepokoju.
Po zmianie stron trener Manolo Cadenas nie miał już tak wielu powodów do zadowolenia, jak w pierwszej połowie. Jego podopieczni nie byli już tak skuteczni w ataku jak wcześniej. A i gra defensywna pozostawiała wiele do życzenia. Tym razem to Szwedzi zaczęli brać sprawy w swoje ręce i to oni stali się stroną dominującą. A przewaga Wisły, która po 30 minutach gry wynosiła sześć oczek, zaczęła powoli, lecz systematycznie maleć.
Tuż przed zakończeniem meczu Skandynawowie zdołali doprowadzić do remisu. Oznaczało to, że o zwycięstwie, dającym piąte miejsce w turnieju, decydować miały rzuty karne. Na szczęście okazało się, że w tym elemencie handballowego rzemiosła lepsza była Wisła, wygrywając go 4:2.
Wisła Płock - Eskilstuna Guif 36:34 (32:32, 18:12)
Orlen Wisła: Wichary, Sego, Morawski – Ghionea 8, Jurkiewicz 6, Nikcević 6, Toromanović 5, Syprzak 5, Eklemović 2, Wiśniewski, Milas, Kwiatkowski, Kavas, Lijewski