reklama

LIST KIBICA. Zgadzacie się z nim?

Opublikowano:
Autor:

LIST KIBICA. Zgadzacie się z nim? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportPublikujemy list kibica piłkarzy nożnych Wisły Płock, który został przysłany do naszej redakcji. Zgadzacie się z naszym czytelnikiem?

Publikujemy list kibica piłkarzy nożnych Wisły Płock, który został przysłany do naszej redakcji. Zgadzacie się z naszym czytelnikiem?

Płocki zespół kończył rundę jesienną na trzecim miejscu. Zarówno mieszkańcy naszego miasta, jak i sami sternicy klubu byli tym faktem nieco zaskoczeni – pozytywnie oczywiście. Nikt przecież nie spodziewał się aż takiego progresu. Wisła, która jeszcze przed chwilą wywalczyła awans na zaplecze miałaby wejść z biegu do elity. Niemożliwe? A jednak.

Sen się spełniał. Wprawdzie porażka na inaugurację z dzianym kolegą z Lubina nieco niektórych zabolała, jednak podopieczni Kaczmarka udowadniali, że był to tylko wypadek przy pracy. Od początku marca Nafciarze już nie przegrali. Z każdej boiskowej bitwy wracali z tarczą, czasem tylko dzieląc się punktami. Napsuli krwi chociażby Hajcie, Stawowemu, Kubickiemu, którzy przecież plany mieli światowe. Było kilku malkontentów, którzy narzekali na styl gry drużyny Marcina Kaczmarka. Ich pretensjonalny ton zagłuszała jednak zawsze masa wiernych i oddanych sympatyków Nafciarzy. Oni śnili już o ekstraklasie. Śnili już sternicy klubu, pracownicy, piłkarze. 16 maja Czerwiński i Plizga zgotowali im istne ice bucket challenge, po którym niektórzy nie zdążyli jeszcze do dziś ochłonąć.

16 maja o godzinie 17:45 Wisła wpłynęła do ekstraklasy. Wpłynęła na wysokiej fali, niczym wytrawny surfer. 45 minut potrafiła utrzymać się na wodzie. Stary Stadion im. Kazimierza Górskiego znowu ożył. Tysiące gardeł poderwało na nogi cały Płock. Nasi surferzy też nie zawodzili – dzielnie stawiali czoła rywalowi z pola kukurydzy. Kiedy Krzysztof Janus strzelił gola na 1:0 emocje sięgnęły zenitu. Niektórzy ukradkiem ocierali łzy szczęścia, inni wcale się z tym nie kryli. W przerwie meczu poziom endorfin wśród uradowanych sympatyków Wisełki był chyba większy, niż po zjedzeniu stu ton czekolady. Uwierzyliśmy.

Nie wiadomo co trener Mandrysz powiedział swojemu zespołowi w przerwie meczu. Krzyczał, głaskał czy płakał. To wie tylko jego ekipa. Efekt był jednak piorunujący. Słonie w obstawie dwóch rodzin z dziećmi w szalikach i z flagami zrobiły z płockich piłkarzy i kibiców istny kołowrotek. Byliśmy w takim szoku, że kontynuowaliśmy strzelanie goli… tyle, że do własnej bramki. Endorfiny wyparowały w ułamku sekundy, wszyscy wyglądali natomiast tak, jakby zajadali się gorzką cytryną. Kiedy na tablicy świetlnej widniał wynik 1:2, niektórzy zaczynali poprawiać koszulę i czym prędzej ulatniać się z trybun przy Łukasiewicza 34. Kolejni do wyjścia biegli nawet szybciej, niż niejeden z Nafciarzy po boisku w drugich 45 minutach. Inni skierowali ręce ku niebu i przeklinali podopiecznych Kaczmarka, samego trenera, prezesów. Brakowało tylko porywistego wiatru i błyskawicy. Komedia czy słaby gatunkowo dramat? W drugiej połowie byliśmy w II lidze. Byliśmy w II lidze zarówno na zielonej trawce, jak i na trybunach. Na szczęście większość zachowywała się godnie, potrafiła przyjąć porażkę na klatę i nawet uścisnąć dłonie zdołowanym piłkarzom.

Wisła, która od 20. kolejki nie zaznała goryczy porażki 900 minut później przegrała bitwę. Przegrała kluczową bitwę, jednak nadal ma szansę zaskoczyć. Wiara czyni cuda – w kontekście sobotniego meczu brzmi to dosyć zabawnie. Kto jednak wiary nie stracił, niech da tym chłopakom szansę. Pozostali mogą wylewać żółć, jednak należy mieć nadzieję, że w przypadku ewentualnego awansu na stadionie więcej się nie pojawią. Ekstraklasę robi się na boisku, ale również na trybunach i w kuluarach.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE