To było historyczne spotkanie. Po raz pierwszy w meczu Ligi Mistrzów spotkały się dwa polskie zespoły. Niestety, Wisła po raz kolejny Derby Polski rozgrywała w niepełnym składzie. Tym razem trener Manolo Cadenas nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanego Pawła Paczkowskiego oraz narzekającego na zwyrodnieniowe bóle kręgosłupa Nikoli Eklemovicia (sprawa jego występu wahała się do ostatniej chwili).
Zaczęło się rewelacyjnie. Płocczanie szybko objęli prowadzenie 5:1, na co trener Bogdan Wenta zareagował prośbą o regulaminową przerwę w grze. I kilka kolejnych minut to kielczanie wygrali 4:1. Wciąż jednak utrzymywała się nieznaczna przewaga nafciarzy.
Kibice mogli rozkoszować się widowiskiem na najwyższym europejskim poziomie. Podobnie jak w meczu ligowym, również i tym razem po 30 minutach więcej powodów do zadowolenia mieli gospodarze, którzy prowadzili 17:16.
Po zmianie stron zaczęła zarysowywać się przewaga zespołu, który w sezonie 2012/2013 sięgnął po trzecie miejsce w Final Four Ligi Mistrzów. Wprawdzie przewaga kielczan nie była zbyt duża, ale to oni wciąż kontrolowali grę, a Wisła musiała uporczywie gonić wynik.
Kilka razy wydawało się, że w końcu uda się doprowadzić do remisu, a może nawet powalczyć o zwycięstwo. Niestety, podopiecznym trenera Manolo Cadenasa brakowało zimnej krwi w kluczowych momentach.
– Znacząco poprawiliśmy płynność rozgrywania piłki w ataku pozycyjnym. Jednak to właśnie w tym elemencie gry mamy chyba jeszcze największe rezerwy – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Manolo Cadenas. – O naszej porażce, podobnie jak w meczu ligowym, decydowała zbyt krótka ławka rezerwowych. Wprawdzie próbowałem rotować składem, ale trener Bogdan Wenta miał zdecydowanie większe pole manewru.
Wisła przegrała różnicą dwóch bramek, co pozostawia olbrzymi niedosyt. Ma jednak prawo do satysfakcji, bo zapisała się w historii piłki ręcznej, rozgrywając pierwszy polsko-polski mecz w historii Ligi Mistrzów. Na pewno Wisła nie musi mieć kompleksów pod względem umiejętności indywidualnych poszczególnych zawodników.
Jedynym problemem Wisły pozostawał fakt, że miała ona do dyspozycji znacznie mniej graczy niż kielczanie. I to głównie temu ekipa trenera Bogdana Wenty zawdzięcza zwycięstwo w historycznym spotkaniu.
Orlen Wisła Płock – Vive Targi Kielce 28:30 (17:16)
Orlen Wisła: Sego – Kwiatkowski, Nenadić 7, Ghionea 6, Jurkiewicz 3, Toromanović 1, M. Lijewski 3, Nikcević 2, Wiśniewski 5, Syprzak 1, Kavas
Vive Targi: Szmal, Losert – Grabarczyk, Jurecki 3, Aguinagalde 9, Strlek 5, K. Lijewski 5, Zorman 1, Cupić 2, Musa 2, Chrapkowski 2, Tkaczyk, Buntić 1
Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock