reklama

Dyrektor sportowy Wisły: Apeluję o spokój i cierpliwość [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

Dyrektor sportowy Wisły: Apeluję o spokój i cierpliwość [WYWIAD] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportNafciarze zaliczyli już czwartą porażkę, w tym drugą z rzędu, w Lotto Ekstraklasie. Skromne 0:1 z Legią to jednak nic w porównaniu do meczu w Zabrzu. Podopieczni trenera Jerzego Brzęczka zainkasowali aż cztery bramki.

Nafciarze zaliczyli już czwartą porażkę, w tym drugą z rzędu, w Lotto Ekstraklasie. Skromne 0:1 z Legią to jednak nic w porównaniu do meczu w Zabrzu. Podopieczni trenera Jerzego Brzęczka zainkasowali aż cztery bramki.

O tym, że mecz z beniaminkiem z Zabrza nie będzie wcale łatwiejszy niż spotkanie z mistrzem Polski wiedział niemal każdy. Jednak nikt nie spodziewał się, że wiślacy zostaną aż tak zdominowani. Dotychczasowy bilans Wisły nie napawa optymizmem. Płocczanie w siedmiu dotychczasowych spotkaniach zaliczyli dwa zwycięstwa, notując przy tym jeden remis i cztery porażki. Zdobyli tylko trzy bramki, tracąc przy tym aż dziewięć.

Teraz rozgrywki ekstraklasy zostają chwilowo zawieszone z uwagi na spotkania reprezentacyjne. To najlepszy moment dla drużyny, by skupić się na treningach, ustabilizować formę i wyciągnąć odpowiednie wnioski z nie najlepszego startu sezonu. Tym bardziej, że przed zespołem jeszcze trzydzieści ligowych spotkań.

Po meczu w Zabrzu o decyzjach kadrowych, formie nafciarzy i transferach rozmawialiśmy z dyrektorem sportowym Łukaszem Masłowskim.

Chyba nie takiego startu sezonu w wykonaniu Wisły Płock się spodziewaliśmy?

Łukasz Masłowski: Początek nie napawa optymizmem. W ostatnim czasie dużo się w klubie wydarzyło, dużo zmian, sporo trudnych momentów, przebudowa zespołu. W jakimś stopniu nie mieliśmy też na to wpływu. Odejście Przemysława Szymińskiego i Piotra Wlazło plus dwie kontuzje krzyżowe spowodowały, że musieliśmy przebudować skład. Nieco go też odmłodziliśmy. Uważam, że zespół potrzebuje trochę czasu, szczególnie przy tak młodych chłopakach, którzy są dziś w drużynie, żeby wszystko zaczęło dobrze funkcjonować. Głęboko wierzę w to, że to, co zbudowaliśmy i to co się dzieje w klubie za chwilę przyniesie efekty.

Jedynym zawodnikiem, który nie dostał jeszcze szansy w nowym sezonie, nie wliczając zawodników kontuzjowanych, jest Dominik Kun. Jak wygląda sytuacja skrzydłowego Wisły?

Uważam, że mamy szeroką kadrę, notabene bardzo wyrównaną. Kto gra, bądź kto jest w osiemnastce to decyzja trenera. W tym momencie Dominik jest poza osiemnastką. Dostał możliwość odejścia z klubu. Według naszej opinii jest piłkarzem, który ma najmniejsze szanse na grę. A to młody chłopak, dla którego najważniejsza jest gra. Dostał od nas zielone światło, co oczywiście nie oznacza, że w klubie ktoś chce się go pozbyć. Nie mamy takiego zamiaru. Dominik musi walczyć i przekonywać trenera do swoich umiejętności.

A jak rysuje się sytuacja z niedawno pozyskanym Paulem Pirvulescu?

Każdy obcokrajowiec różnie adoptuje się w nowym otoczeniu – jeden później, drugi szybciej. Co do tego, że Paul ma odpowiednie kwalifikacje nikt nie ma wątpliwości. Obserwujemy go na treningach i widzimy, że umiejętności ma spore. Rzeczywiście dwa pierwsze mecze nie były najlepsze w jego wykonaniu, ale to tak samo, jak z większością zespołu. Poprzez swoje zaangażowanie i ciężkie treningi musi przekonać do siebie szkoleniowca. Głęboko wierzę w to, że jeśli dostanie po raz kolejny szansę, to na pewno ją wykorzysta.

Sporo mówi się również o Mikołaju Lebedyńskim, który w ostatnich spotkaniach nie prezentował niestety optymalnej formy.

Jeszcze przed sezonem budowaliśmy zespół z trenerem Marcinem Kaczmarkiem. Wspólnie podejmowaliśmy decyzję na temat kadry i ruchów transferowych. W planach Marcina Kaczmarka nie było Mikołaja Lebedyńskiego. Przyszedł trener Jerzy Brzęczek, który znał zawodnika jeszcze z GKS-u Katowice. Postanowił, że chce, żeby Mikołaj został w klubie. Absolutnie nie mieliśmy z tym problemów. To piłkarz, który grał już w Płocku, Wisła sporo mu zawdzięcza. Dziś wszyscy mają problem z optymalną formą. Mamy zastrzeżenia nie tylko do gry Mikołaja, ale i innych zawodników. Oczekujemy więcej. Nie mam zamiaru się wybielać – jestem odpowiedzialny za budowę zespołu i wierzę w każdego zawodnika, który się u nas pojawił. Jeden zaaklimatyzuje się szybciej, drugi potrzebuje nieco więcej czasu. Na obecne możliwości w klubie uważam, że nasz zespół jest bardzo mocny. Odbiegamy ostatnio tylko od formy. Jest to jednak temat złożony. Przerwa reprezentacyjna wpłynie na nas pozytywnie, będzie czas na pracę, na przemyślenia i naprawę błędów. Myślę, że jest jeszcze za wcześnie na dokonywanie nerwowych decyzji czy wyciąganie pochopnych wniosków.

Okienko transferowe jeszcze otwarte. Czy Wisła ma w planach się wzmocnić?

Szukamy jeszcze jakiś rozwiązań. Jesteśmy ograniczeni finansowo. Nie stać nas na pewne ruchy. Cały czas musimy szukać piłkarzy w naszym zasięgu.

Wisła zarobiła jednak na transferach Wlazło i Szymińskiego.

Zgadza się, ale są też zobowiązania klubu wobec innych podmiotów. O to trzeba pytać naszych prezesów, oni gospodarują pieniędzmi. Zdają sobie sprawę na co możemy sobie dziś pozwolić. Ja również operuję w odpowiednim, określonym budżecie. Być może ktoś jeszcze do nas dołączy, ale nie jest to nic pewnego. Wciąż szukamy, chcemy wzmocnić drużynę. Ale nie byłoby to raczej żadne wielkie nazwisko, bo na takich piłkarzy nas po prostu nie stać. Mamy bardzo dobry zespół, który niestety na dzień dzisiejszy może lekko zawodzi. Tu potrzeba więcej czasu i jeszcze więcej ciężkiej pracy.

To właśnie Łukasz Masłowski był i nadal jest ostatnim strzelcem bramki dla Wisły Płock w meczu przeciwko Górnikowi Zabrze. Jak przyjąłeś ostatnią porażkę?

Czułem się fatalnie. Nie ma jednak usprawiedliwiania ani mnie, ani trenerów czy zespołu. Uważam, że personalnie nie jesteśmy gorszą drużyną od Górnika i nie możemy w takim stylu przegrywać. Mam nadzieję, że szybko wyciągniemy wnioski i się zrehabilitujemy. Po naszym meczu byłem jeszcze w Tychach na spotkaniu z Podbeskidziem i było mi bardzo niezręcznie odpowiadać na pytania dlaczego nasz mecz się tak potoczył. To są przykre i trudne momenty dla klubu. Ale taki jest sport i trzeba się z tym zmierzyć i nie dać się zwariować tylko wyciągnąć odpowiednie wnioski. Musimy mieć nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku i zaraz będzie lepiej.

Przy okazji meczu z Podbeskidziem – po raz drugi w sezonie na listę strzelców wpisał się Dimitar Iliev, którego niedawno pożegnaliśmy.

To, że Dimitar jest dobrym piłkarzem, to wie każdy z nas. Ale po tym meczu, mimo, że strzelił bramkę, potwierdzam się w przekonaniu, że to nie był zawodnik dla nas na poziom ekstraklasy. Pierwsza liga ma trochę inne wymagania. My szukaliśmy innego rozwiązania, innej charakterystyki na tę pozycję. Taka była nasza decyzja i się z tego nie wycofujemy. Dziś są w zespole inni piłkarze. Czas pokaże, czy była to dobra decyzja. Jeśli nie, to oczywiście wszyscy przyznamy się do błędu. Decyzją moją, zarządu i sztabu szkoleniowego było, że z niektórymi piłkarzami musimy się po sezonie rozstać. W tym gronie był między innymi właśnie Iliev.

Kibice nie mogą być zadowoleni z ostatnich wyników. Na szczęście przed nami przerwa reprezentacyjna, która może wnieść do zespołu dużo pozytywów.

Mogę apelować o spokój i cierpliwość. Ciężka praca, którą wykonujemy dla tego klubu przyniesie efekty. Wszyscy muszą się uzbroić w cierpliwość, bo pewne rzeczy potrzebują czasu. Raz jest lepiej, raz gorzej. Nie tylko Wisła Płock ma takie problemy. Ciężka praca zawsze się obroni, a uważam że pracujemy sumiennie. Musimy cierpliwie dążyć do tego, co sobie założyliśmy, a nie po jednym czy dwóch meczach zmieniać całą koncepcję. Dziś w sporcie potrzebna jest systematyczność.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE