Piłkarze ręczni Wisły mogą od niedawna pochwalić się wąską specjalizacją. Umieją jak nikt inny sprawić, że bramkarz rywali staje się bohaterem meczu. Tak było w meczu z Teamem Tvis Holstebro, gdy Duńczycy wygrali w Orlen Arenie. I tak samo stało się, niestety, również w Słowenii, gdzie ojcem wygranej tuż po meczu okrzyknięto stojącego w bramce Ivana Pesicia.
Zaczęło się całkiem nieźle dla Wisły, która prowadziła trzema bramkami. Później jednak coś się wyraźnie zacięło. Nafciarzom wyraźnie brakowało koncepcji na wykończenie ataku pozycyjnego. Na domiar złego wiele do życzenia pozostawiała ich gra defensywna. Maribor zdobył gola nawet wykonując rzut wolny po czasie gry.
W drugiej połowie Wisłę pogrążyły rzuty karne. W jej wykonaniu!!! Ivan Pesić wygrał pojedynki z rzucającymi z siedmiu metrów Petarem Nenadiciem, Valentinem Ghioneą, Christianem Spanne i Michałem Kubisztalem. Cztery niewykorzystane rzuty karne i porażka trzema golami. Nietrudno doliczyć się, że wystarczyło wykorzystać wszystkie „siódemki”, aby realnie myśleć o wygranej.
RK Maribor Branik - Orlen Wisła Płock 26:23 (13:13)
Maribor: Cudic, Pesic – Sostaric 2, Sok 2, Simic 2, Razgor 3, Pucnik, Ostir, Mlakar 1, Mirkovic 1, Spelic 7, Stefanic 2, Svalina, Tarabochia 1, Zarabec 5
Wisła: Sego – Wiśniewski 2, Ghionea 6, Spanne, Toromanović 1, Syprzak 1, Twardo 1, Paczkowski 2, Nenadić 7, Kubisztal 1, Kavas, Ilyes, Eklemović 2
fot. Paweł Jakubowski / www.pawi.pl