Zespół z Żyrardowa dotychczas wygrał tylko 12 meczów, ośmiokrotnie zaś musiał uznawać wyższość swoich przeciwników. Mon-Pol w trzecioligowej tabeli plasował się zdecydowanie wyżej. Nic więc dziwnego, że to właśnie płocczanie byli uznawani za zdecydowanych faworytów.
Płocczanie rozpoczęli mecz tak, jak na faworytów przystało. Dokładniej rozgrywali piłkę, a przy tym byli bardziej skuteczni od rywali. Doskonale spisywał się Kacper Kuta, który w ciągu dziesięciu minut zdobył aż osiem punktów. Trener Mariusz Błaszczyk mógł się jednak cieszyć nie z gry jednego zawodnika, ale z postawy całego zespołu. Dzięki dobrej, równej grze płocczanie prowadzili po pierwszych dziesięciu minutach różnicą pięciu punktów.
Druga dziesięciominutówka to ostra walka punkt za punkt, w której wiodącą postacią był Piotr Nowakowski. To on właśnie zdobył osiem z osiemnastu punktów Mon-Polu.
Po przerwie gospodarze wyszli na boisko niezwykle zmotywowani, dzięki czemu błyskawicznie wypracowali sobie kilkupunktową przewagę. Wydawało się, że jedenaście oczek różnicy na korzyść gospodarzy po trzech kwartach powinno dać możliwość spokojnego kontrolowania sytuacji. Niestety, stało się zupełnie inaczej.
Do 38. minuty wszystko wydawało się być pod kontrolą. Niestety, gospodarze nagle zupełnie stanęli. Goście, widząc, co się dzieje, natychmiast rzucili się do odrabiania strat. Na szczęście, gdy żyrardowianie mieli do odrobienia już tylko jedno oczko, zabrzmiała syrena.
Mon-Pol Płock – KS Żyrardowianka Żyrardów 70:69 (23:18, 18:18, 24:18, 15:25)
Mon-Pol: Kuta 23, Nowakowski 21, Czajkowski 10, Sulkowski 6, Rutkowski 4, Kaźmierowski 4, Kowalski 4, Byambadorj 3, Borowski 3, Enkhbaatar 2,
Żyrardowianka: Ukraincew 23, Stasiw 12, Repiński 11, Gielo 11, Czajkowski 7, Jentiuk 6, Tondera 6, Woromiej 2