– Ciężko mi z tym – wyznała dziś Halina Orłowska, która była świadkiem tragicznych wydarzeń z 18 września 1942 roku, gdy hitlerowcy powiesili 13 płocczan. - Oni zginęli z okrzykiem na ustach „Niech żyje Polska” – przypominał młodzieży z płockich szkół wiceprezydent Roman Siemiątkowski podczas uroczystości na placu 13 straconych.
Na Placu 13 straconych zgromadziło się trochę młodzieży i kilku kombatantów. W atmosferze zadumy wszyscy przez chwilę stali i spoglądali w stronę pamiątkowych tablic. Zmówiono tez modlitwę za zmarłych.– Oni zginęli z okrzykiem na ustach, aby zamanifestować swoją miłość do Polski i o tym trzeba pamiętać – zwrócił się do zgromadzonych wiceprezydent. – O historii nigdy nie wolno zapominać. To kombatanci dają świadectwo prawdzie. Pamiętajcie o naszej historii, a zwłaszcza tej tragicznej – apelował do młodych, którzy przygotowali na dzisiejszą okazję kilka wierszy.
– Jeśli kiedyś wróci Polska, niech się za nas ktoś upomni – odczytano smutne słowa poety z "Ostatniego listu do Matki". Dziś upomniała się o nich młodzież składając znicze i wieńce z kwiatów
Kara śmierci, która spotkała trzynaścioro osób, została wykonana przez powieszenie. Wina? Przynależność do organizacji wolnościowych. Egzekucja potrwała około pół godziny, po czym ciała wrzucono na wóz i wywieziono na cmentarz żydowski.
- Pamiętam, że spędzono nas wszystkich z mieszkań – wspominała Halina Orłowska, która ukryła twarz za ciemnymi okularami. – Bez znaczenia, w jakim było się wtedy wieku. Także dzieci musiały przyjść. Ja stałam przez bramą. Ciężko mi dzisiaj z tym wspomnieniem, ale cieszę się, że jestem tu i bardzo wam wszystkim dziękuję za to, że przyszliście.
Na koniec Jan Szymański, który wtedy był dzieckiem, przypomniał wiersz Jana Plisko, redaktora naczelnego „Jedności”, o zachodzącym krwawym słońcu. – Niemki siedziały sobie w trakcie tych wydarzeń z dziećmi na ławkach. Matki, żony, kochanki „ówczesnych władców” Płocka. Tak po prostu jadły sobie ciastka – opowiadał, kiedy już plac niemalże opustoszał.
Fot. Portal Płock