reklama

Hit czy gniot? Sebastian Deręgowski ocenia „Jestem najlepsza. Ja, Tonya”

Opublikowano:
Autor:

Hit czy gniot? Sebastian Deręgowski ocenia „Jestem najlepsza. Ja, Tonya” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaJuż dziś w nocy poznamy laureatów tegorocznej gali Oscarowej. Wiele wskazuje na to, że Dolby Theatre ze statuetką opuści między innymi Allison Janney. Choćby dla tej, najprawdopodobniej najlepszej drugoplanowej aktorki roku, warto wybrać się do kina na nowy film Craiga Gillespiego.

Już dziś w nocy poznamy laureatów tegorocznej gali Oscarowej. Wiele wskazuje na to, że Dolby Theatre ze statuetką opuści między innymi Allison Janney. Choćby dla tej, najprawdopodobniej najlepszej drugoplanowej aktorki roku, warto wybrać się do kina na nowy film Craiga Gillespiego.

„Jestem najlepsza. Ja, Tonya" to jeden spośród granych aktualnie w płockich kinach filmów, na które ciągną tłumy widzów. Co myśli o nim recenzujący filmowe nowości miłośnik X muzy? Poleci go czy odradzi?

Biografie stanowią niewdzięczny materiał na film. Ciężko jest w dwie godziny streścić czyjś życiorys, najczęściej zresztą burzliwy, nieprzerwanie trzymając się konwencji kina fabularnego. Prezentowana opowieść nieustannie musi pozostać żywa, a kolejne epizody, niezależnie od tego jak duża przerwa czasowa je dzieli, tworzyć spójną i logiczną całość. Trzeba też, aby wszystkie te elementy, składające się na mozaikę ludzkiego życia, były na swój sposób autonomiczne, ale jednocześnie powiązane głównym motywem lub ideą, na której opiera się film. Oglądając „Ja, Tonya…” z przyjemnością da się zaobserwować, że wszystkie te wyznaczniki dobrego kina gatunkowego zostały spełnione w najdrobniejszych detalach.

Losy byłej łyżwiarki figurowej, Tonyi Harding (w tej roli Margot Robbie), zostają w dziele Gillespiego przedstawione jako historia niesamowicie odważnej, żywiołowej dziewczyny, która z uporem i zawziętością realizuje swoje marzenia mimo rozmaitych przeszkód. Życie doświadcza ją niejednokrotnie, a najtrudniejszymi orzechami do zgryzienia stają się jej najbliżsi. Skomplikowane relacje, które od samego początku łączą Tonyę z matką (wspomniana we wstępie Janney), a także jej burzliwy związek z Jeffem Gilloolym (Sebastian Stan) wymuszają na bohaterce wykreowanie w sobie silnej osobowości, której fundamentalnym założeniem jest poczucie własnej wartości i bronienie swojej racji za wszelką cenę.

Robbie sprawdza się w tej roli doskonale. Znana z „Wilka z Wall Street” aktorka daje tu popis olbrzymiego warsztatu, tworząc bardzo złożoną postać, której szczerze kibicujemy przez całą długość trwania filmu. Wtóruje jej, mimo nieco przesadnej jednotorowości swojej bohaterki, genialna Allison Janney, czyniąca wątek relacji matki z córką zdumiewająco poruszającym, a przez to artystycznie genialnym.

Jeszcze większym majstersztykiem jest sam sposób prowadzenia narracji, utrzymanej w ciągłej retrospektywie, koncentrującej się na bezpośredniej interakcji z widzem i genialnym montażu spinającym kolejne segmenty filmu. Dzięki tym zabiegom „Ja, Tonya…” jest tworem bardzo dynamicznym, a nie jest rozwleczonym w czasie, co działa oczywiście tylko na jego korzyść. Film wzbudza sympatię również swoim komediowym schematem, skupionym wokół prymitywnego, a przez to rozbrajającego poczucia humoru. Na uwagę zasługuje też świetnie dobrany repertuar muzyczny, tworzący wyjątkowy klimat opowieści, przepełniając go pozytywną energią.

Mimo tak lekkiego podejścia do tematu, biografia Harding pozostaje efektywną wiwisekcją swojej bohaterki. Zaskakuje w niej przede wszystkim szczerość opowiadanej historii, jej naturalność i stronienie od jakichkolwiek prób idealizacji Tonyi, czasem wręcz celowe działania odwrotne. Wyłączność jej oceny twórcy pozostawiają widzowi, pozwalając mu uprzednio towarzyszyć w chwilach zarówno tych szczęśliwych, jak i zgoła tragicznych.

Przewijającym się przez to wszystko motywem jest pojęcie prawdy. Bohaterka już w zwiastunie informuje nas, że coś tak obiektywnego nie istnieje, a potem utwierdza nas w tym przekonaniu sposobem prezentowania swojego własnego życia. W myśl porzekadła „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” wszystkie wydarzenia są tu przedstawione stronniczo, z perspektywy różnych osób, i to właśnie dzięki takiej formie całokształt opowieści staje się zaskakująco obiektywny. W tym tkwi zresztą największa wielkość tego filmu, bezsprzecznie jednego z najlepszych w tym sezonie.

OCENA: 8/10

[YT]https://www.youtube.com/watch?v=sZ0zweFluQc[/YT]

(film grany tylko w Przedwiośniu)

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo